Info

Więcej o mnie.

Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 3
- 2015, Lipiec17 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj8 - 0
- 2015, Kwiecień11 - 2
- 2015, Marzec9 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń11 - 11
Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2015
Dystans całkowity: | 212.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 12:27 |
Średnia prędkość: | 17.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.37 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 23.64 km i 1h 23m |
Więcej statystyk |
- DST 26.51km
- Czas 01:26
- VAVG 18.50km/h
- VMAX 39.19km/h
- Temperatura 5.5°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta cholerna pogoda, czyli wokół Rusałki... x4
Wtorek, 31 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 0
Od kilku dni mnie nosi. Pogoda daje się we znaki. Do pracy zamiast rowerem jeżdżę samochodem, bo... deszcz.W sobotę chciałem pojechać do Zielonki, wjechać na Dziewiczą Górę i trochę się pokręcić po tamtejszych dróżkach, ale stwierdziłem że nic na siłę. Wciąż lało... i wiało...
We łbie różne myśli, których nie ma jak rozładować.
Dziś, po niemal tygodniu abstynencji miałem już dosyć. Ile można siedzieć w domu, myśleć o różnych rzeczach i robić nic? "Nic" to może źle powiedziane, bom ostatnio wręcz zawalony różnymi rzeczami, ale obowiązki te nie są w stanie rozładować mojej energii. I tej dobrej i tej złej.
W końcu nie wytrzymałem. Ok. 21:00 stwierdziłem, że jadę nad Rusałkę. Zrobię kółko i wrócę do domu. Dystans malutki, ale może jak mnie zleje i solidnie przewieje, to będę inaczej funkcjonował.
A wiater dziś, że hoho. Jeśli wierzyć ICMowi, to w porywach i do stówy dochodzi.

I tak też zrobiłem. Czym prędzej się wyszykowałem, żeby nie zdążyć się rozmyślić.
Telefon i portfel wylądowały w workach foliowych, ja wylądowałem w ciuchach przeciwdeszczowych i w drogę.
Dziś jest zdecydowanie jeden z tych dni, kiedy jazda z górki czy pod górkę nie ma w sumie większego znaczenia. Bardziej liczy się fakt jazdy pod wiatr, czy z wiatrem. No chyba, że pod wiatr i pod górkę to wtedy w ogóle jest masakra. :)
Przez chwilę miałem wrażenie, że wiatr jakby przestał wiać. Ale szybko zrozumiałem jak się mylę widząc wyprzedzającego mnie lecącego śmieciocha. :)
Za to jazda pod wiatr od razu przywołała pod mój czerep pierwsze wakacje rowerowe na Bornholmie przed laty i taką oto sympatyczną przygodę:
Pewniego letniego dnia wybraliśmy się oto na wycieczkę ze Svaneke do Ronne celem powrotu wybrzeżem. Pierwszy etap podróży idealnie prosty. Niestety - również prawie idealnie prosto pod nie byle jaki wiaterek. Gdy po ponad godzinie jazdy na największym przełożeniu stwierdziliśmy, że ujechaliśmy raptem 6 km zapadła decyzja: zawracamy. Powrót zajął jakieś 15 min. bez specjalnie mocnego pedałowania. :)
Wracając jednak do polskich realiów:
Nad Rusałkę dotarłem stosunkowo szybko przy raczej bocznym wietrze. Tamże odpaliłem światełko i jazda w drogę po lekkim błotku, kałużach i pomiędzy leżącymi na drodze gałęziami.W drugiej połowie kółka stwierdziłem, że może by zrobić drugie. No to zrobiłem. Na początku drugiego okrążenia wyraziłem chęć dokręcenia również trzeciego. Po chwili stwierdziłem, że w sumie dlaczego by nie cztery? Z każdym kolejnym okrążeniem wiatr jakby się wzmagał, na drodze leżało coraz więcej gałęzi, a drzewa coraz mocniej trzeszczały i skrzypiały. Na szczęście nie spotkałem żadnego z nich na swojej drodze i vice versa. I całe szczęście. Nie chciałbym bowiem jutro przeczytać na epoznaniu, że nad Rusałką dokonano makabrycznego odkrycia w postaci Jegomościa i jego bicykla leżących pod zwalonym pniakiem czy innym konarem.
Ostatecznie uznałem, że cztery kółka mi wystarczą i czas wracać. Zatrzymałem się jeszcze na moment aby zerknąć na falujące jezioro i ruszyłem w drogę powrotną.
Prawie na samym końcu podniósł mi ciśnienie pewien dżentelmen o twarzy raczej niezbyt skalanej myślą i intelektem jadący swoim rydwanem spod znaku trójramiennej gwiazdy. Najwidoczniej nigdy nie słyszał o tym, że jego psim, zasranym obowiązkiem jest, aby podczas skręcania przepuścić rowerzystę jadącego po DDR równoległej do toru jego jazdy.
Całe szczęście, że wiem po co mam szyję i rozglądam się nawet wówczas, gdy mam pierwszeństwo. Refleks i hamulce też nie najgorsze więc wyhamowałem, choć było blisko. Troglodyta zauważył mnie, gdy mu machałem, że pacan i ćwierćmózg, ale chyba nie do końca się zorientował w swoim błędzie. Chciałem w pewnym momencie nawet pojechać za nim i wytłumaczyć mu, że jest dureń i dlaczego. Zobaczyłem jednak, że podjeżdża do tzw. "restauracji" z żółtym "M" w logo. Dałem więc sobie spokój. Wszak los już go wystarczająco pokarał. Wiadomo - jaka "restauracja" tacy klienci. Gdybym zaczął mu tłumaczyć to i tak by nie pojął, a dodatkowo wystygłby mu Big Mac...
Mniejsza z troglodytami.
Po powrocie do domu stwierdziłem, że:
1. Ja ubłocony.
2. Byczek ubłocony.
3. Telefon i portfel suche.
4. Od razu inaczej się czuję.
Byczek poszedł ociekać. Jutro będzie szorowanko.
Ja czym prędzej poszedłem pod prysznic. Z szorowankiem nie czekałem do jutra. :)
Bilans na dziś. Podczas kółek nad Rusałką przepłoszyłem:
1. 3 zające (1+2).
2. 2 kaczki, które okazały tym faktem bardzo duże niezadowolenie (x3).
3. Jakiegoś płaza. Prawdopodobnie ropuchę. No bo chyba raczej nie żabę?
4. Coś dziwnego, co bardzo szybko spitoliło. Chupacabra to raczej nie była. Ogólnie małe to było, więc się nie bałem. :)
Pomimo niekorzystnej aury natknąłem się też na kilku biegających człowieków oraz kilku na rowerach. Choć tych na własnych nogach było ciut więcej.
Dedykacja dla tych, którym się chciało i ostatecznie udało się dziś wyjść z domu:
Dobranoc. :)
Kategoria 0-49,99, Deszczowo, Miasto, Takie tam kręcenie, Wiatry Niespokojne, Łańcuch_B2
- DST 20.09km
- Czas 01:08
- VAVG 17.73km/h
- VMAX 40.75km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i kółko po lesie.
Środa, 25 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Po pracy kółko po lasku obok. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2
- DST 14.46km
- Czas 00:49
- VAVG 17.71km/h
- VMAX 33.09km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca.
Wtorek, 24 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Plus kółko po okolicznym lasku. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2
- DST 32.04km
- Czas 01:46
- VAVG 18.14km/h
- VMAX 38.68km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i coś tam na mieście.
Poniedziałek, 23 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Sprawuszka na mieście. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 64.36km
- Czas 04:17
- VAVG 15.03km/h
- VMAX 41.84km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Łąki, lasy, knieje, bezdroża, ciut asfaltu. Czyli Śnieżycowy Jar.
Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 2
Tego dnia, z racji że nastała wiosna, zaplanowaliśmy oglądanie iście wiosennych kwiatków. Udaliśmy się więc na północ
od Poznania. Jako cel podróży wybrany został rezerwat dzikich kwiatów nieopodal Murowanej Gośliny oddalony
o niespełna 30 km od stolicy Wielkopolski. Dystans niewielki, jednakże trzeba wziąć poprawkę na to, że była to
moja pierwsza wycieczka po grypsku paskudnym i nie chciałem się za bardzo przeforsować. Na szczęście tego dnia
pogoda dopisała i świeciło piękne słoneczko, choć temperatura nie rozpieszczała. Z rana było niewiele ponad 0 st., a
świeże powiewy rześkiego wiatru chwilami przyprawiały o gęsią skórkę i powodowały, że chciało się szybciej
machać dolnymi kończynami, coby się jak najszybciej rozgrzać. W sumie więc same pozytywy. :) Bez czapki
i rękawiczek tym razem jednak się nie obyło. Wyjazd zaplanowany na ok. 10:00 opóźniony o jedynie 7 minut.
Elegancko. :) Pierwsze kilometry biegły wzdłuż Warty po nadwarciańskim szlaku rowerowym. Na wysokości Owińsk - za
Czerwonakiem przyszła kolej na pierwszą sesję fotograficzną. Nad rzeką, w pięknych okolicznościach przyrody i tego...
i niepowtarzalnej, druh Byczek zapozował wdzięcznie do zdjęcia na tle kościoła w Owińskach i
ustawił się wybierając uprzednio swój lepszy profil. :)

I jeszcze widok na same Owińska z tejże perspektywy:

Enty raz, który pokonywaliśmy ten odcinek szlaku spowodował, że kolejny przystanek zarządziliśmy jednogłośnie i
gremialnie dopiero w Biedrusku na moście. No, w zasadzie to jednocześnie i na moście i tuż
obok mostu, a konkretnie to obok stojących do dziś betonowych filarów po starej przeprawie z 1925r.
Interesującym jest fakt, że w porównaniu do stycznia Warta ma zdecydowanie niższy stan. Czyżby
susza i brak opadów? A może w Jeziorsku przykręcili kurek? Cóż - nie było w tym roku zimy i śniegu,
to i stopnieć nie miało co. A może zgodnie z tym, co ostatniego dnia stycznia pisał Romulus, zbliża się
okres lęgowy ptaków i niski stan wody może mieć związek właśnie z tym? Ot, niezła ciekawostka.

Pozostałości starego mostu.



Biedrusko zostało w tyle, a my popedałowaliśmy dalej w kierunku Promnic DDR z kostki, wzdłuż której stały
eleganckie barierki. Rzec by można - las barierek w barwach narodowych. :] Nie wytrzymałem. Musiałem się
zatrzymać i uwiecznić to krzywe dzieło geniuszu rodzimej architektury drogowej.

Historia lubi się powtarzać. Słyszałem, że w innych częściach Polski ponoć również można spotkać podobnie
okropny widok. Czyży kolejny wymysł jakiegoś kretyńskiego, unijnego - za przeproszeniem - urzędnika
niezbyt zdrowego na umyśle? A może nadgorliwość naszych wspaniałych drogowców?
Od tego miejsca kawałek dalej zjechaliśmy na szczęście z głównej drogi w nieco ciekawsze
rejony. Miejsce kostki zastąpiły betonowe płyty. :] Nawierzchnia z takich płyt miała może i swój
urok w PRLu, ale obecnie chyba wolę się poruszać po normalnym, przyzwoitym szutrze.

Około 1,5 km dalej płyty się skończyły i wreszcie zaczął się normalny, przyzwoity choć ciut nierówny szutr.
Bez porównania lepsze to, niż rytmiczne podrygiwanie na nierównych łączeniach zbrojonego betonu. Cóż, mistrzowi
Yodzie zapewne by to nie przeszkadzało. Wszak moc w nim wielka i lewitować potrafi. Jegomość woli jednak
śliczną polną drogę wraz z jej urokami. :)


Zanim wjechaliśmy do rezerwatu postanowiliśmy zjechać w dół do samej rzeki. Wcześniej jakoś nigdy tam nie
dotarliśmy, co jak widać było błędem. Omijał nas widok na spuściznę po naszych słowiańskich przodkach.
Efektownie może to nie wygląda, ale po lekturze komiksów o Kajku i Kokoszu można sobie wyobrazić,
co nasi dzielni przodkowie tu wyczyniali. Całe szczęście, że nigdzie się nie natknęliśmy na warownię
Hegemona. Może była za tablicą "Poligon wojskowy, wstęp wzbroniony". ;)
Ładnie tam.

Warta i jej dolina to jednak bardzo malownicze tereny, choć miejscami nieco nierówne.
Bałem się trochę tych nierówności. Nie tyle ze względu na siebie, co na Byczka cienkie koła. Nie chciałem wracać z
ósemkami. Dlatego ujechaliśmy jeszcze kawałek podziwiając widok budzącej się przyrody i po przebyciu
lekko ponad kilometra w stronę Obornik postanowiliśmy, że zawrócimy i
udamy się w końcu ku celowi naszej wyprawy, czyli do Śnieżycowego Jaru.
.







A oto sprawczyni całego zamieszania i akcji - Śnieżyca Wiosenna (Leucoium vernum L.):

Podczas wykonywania powyższej fotki nie zszedłem ze ścieżki i nie ucierpiał żaden kwiatek. :P
Trochę informacji o kwiatku.
Po opuszczeniu rezerwatu postanowiliśmy nieco zmienić drogę powrotną i ruszyliśmy nad brzegiem Warty w stronę Promnic. Jazda dostarczyła kilku rozrywek i wrażeń w postaci kilkumetrowych, stromych przewyższeń i dolinek oraz mojej niegroźnej gleby przy próbie podjechania pod jedną ze ścian na cienkich oponkach Byczka i z zapełnionymi sakwami.
Po drodze minęliśmy starą żwirownię. Niestety nie cały żwir został wybrany, co dało się odczuć.


Droga obok starej żwirowni
Później jeszcze tylko przepękać rytmiczne podskakiwanie na betonowych płytach i można się było delektować niefazowaną kostką brukową.W samym Biedrusku zrobiliśmy małą przerwę przy pałacyku na obfotografowanie machin jeżdżących i latających.


Antek od boczka

Drogę przez poligon opisywałem przy poprzedniej okazji, więc nie będę się powtarzał.
Reasumując - była to bardzo udana i miła wycieczka. :) Całe szczęście, że się udało wszystko zgrać i na nią wyruszyć.
Kolejne przygody ze Śnieżycami już za rok, a tymczasem trzeba odświeżyć sobie w pamięci multum starych szlaków, którymi dawno nie jeździłem i zaplanować kolejne ekscytujące trasy. :)
Kategoria 50-99,99, Trochę zimno, Wiejskie tereny, Wiosennie, Zwiedzanie, Łańcuch_B2
- DST 6.00km
- Czas 00:18
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 34.10km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do sklepu rowerowego po części do Planetki.
Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Czas przywrócić do świata żywych moją starą, wysłużoną Planetkę. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2
- DST 10.49km
- Czas 00:37
- VAVG 17.01km/h
- VMAX 43.37km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca.
Piątek, 20 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Po przedwczorajszych przebojach mogłem w końcu pokazać Byczkowi, gdzie pracuję. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Zero wiateru, Praca, Łańcuch_B2
- DST 25.81km
- Czas 01:23
- VAVG 18.66km/h
- VMAX 36.75km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sprawuszki na mieście.
Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Kilka spraw do załatwienia w mieście. Nie musiałem przewozić żadnych klamotów, więc wybrałem dwukołowca zamiast stalowego rumaka. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 13.04km
- Czas 00:43
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 40.40km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Choroba, falstart, naprawa, nocny spacerek.
Środa, 18 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Dawno mnie tu nie było. No ale tak to jest, gdy człowieka dopadnie grypsko i uziemi w łóżku. Nie ma jednak tego złego - doświadczyłem przynajmniej rzeczy do tej pory niespotykanej dla mnie, jaką było 39 st. gorączki. Śmieszne to uczucie, gdy świat zaczyna wirować przed oczami. :)Później trochę zawirowań, dużo załatwiania spraw i mało czasu, a w efekcie i chęci do jeżdżenia.
I tak oto uzbierał się miesiąc z małym hakiem, przez który nie dosiadałem mego Byczka. :(
Urwanie głowy jednak się skończyło i wreszcie mogłem zostawić auto pod domkiem, a samemu wybrać się do pracy rowerem. I tak też uczyniłem. Niestety - w tym momencie dochodzimy do tytułowego falstartu. Ujechałem bowiem raptem 800m, po czym skończył mi się łańcuch. :/
Czasu coraz mniej, do pracy trzeba dotrzeć, łańcuch na ziemi, a ja zgubiłem niedawno zakupioną spinkę. I co teraz? Ano nic - chcąc nie chcąc musiałem wziąć mojego choruszka i odprowadzić do domu, a samemu jednak odpalić automobil.
W sumie sytuacja okazała się niezłą okazją do kupna nowego łańcucha na przekładkę, bo napęd jest w bardzo dobrym stanie i stan ten warto przedłużyć. Po pracy zatem udałem się czym prędzej do sklepu po spinkę, skuwacz, nowy łańcuch i przy okazji olej do smarowania tegoż.
Po wyczyszczeniu złamasa sprawdziłem jego zużycie i okazało się, że wynosi ok. 30%. Można zatem śmiało zakładać nowy.
Po przywróceniu życia bicyklowi wypadało oczywiście wyruszyć na jakąś małą przejażdżkę. Ponieważ w międzyczasie się ściemniło, założyłem ProX-a, zapakowałem do sakwy aparat i statyw i wybrałem się za miasto wiedziony nadzieją, że może będą jeszcze jakieś pozostałości po wczorajszej zorzy. Niestety - naiwnym. Po zorzy nie było już śladu, ale i tak udało mi się złapać kilka ciekawych ujęć miasta (i nie tylko) nocą.


Chwilę później podjechałem pod maszt GSM widoczny w centralnej części powyższej fotografii. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Poznaniu. Dlaczego? Rozciąga się stąd doskonały widok na cały Poznań. Od stadionu do kopania piłki, po podpoznański Czerwonak. Za dnia widać również wieżę widokową w Puszczy Zielonce. Oto widok na Piątkowo wraz z wieżami telewizyjnymi.

Zrobiłem też panoramę, ale niestety ustawiłem zbyt krótki czas naświetlania i efekt jest taki sobie. Ale mimo wszystko podzielę się nią. :)

Miło jest w końcu wrócić do świata pedałowania. :)
Kategoria 0-49,99, Miasto, Takie tam kręcenie, Trochę zimno, Wiosennie, Łańcuch_B2