Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jegomosc z miasteczka Poznań Zadupie. Mam przejechane 2651.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jegomosc.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Trochę zimno

Dystans całkowity:311.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:55
Średnia prędkość:15.63 km/h
Maksymalna prędkość:41.84 km/h
Suma podjazdów:109 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:38.91 km i 2h 29m
Więcej statystyk
  • DST 16.11km
  • Czas 00:52
  • VAVG 18.59km/h
  • VMAX 40.61km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 109m
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W końcu jakieś jaskółki.

Czwartek, 2 kwietnia 2015 · dodano: 02.04.2015 | Komentarze 0

Pierwsze - wiadomo - wiosny nie czynią.
Ale drugie czy trzecie i owszem.
Dziś, po kilku dniach nieprzyjemnych wichur, deszczu, a od wczoraj nawet gradu i śnieżyc stwierdziłem pod wieczór, że niebo jest czyste, tuż przed zachodem pokazało się słońce, a wiatry ucichły do poziomu przeciętnego, a chwilami nawet poniżej. Ponieważ dochodziła już 20, nie było sensu wybierać się na jakąś dłuższą jazdę. Tym bardziej, że rano trzeba wstać. Wyskoczyłem więc na skromny spacerek.
Niestety ostatnie opady pozostawiły swoje piętno i gdy tylko zjeżdżałem z asfaltu pakowałem się w błoto. Jutro znów będzie szorowanko. :(

Gdy zrobiłem sobie przerwę na zdjęcia na mojej miejscówce do robienia panoram Poznania, po chwili pojawił się radiowóz i w mym kierunku skierowało się dwóch panów mundurowych. Z daleka się ładnie przywitałem i zapytałem, czy przyjechali robić ze mną zdjęcia. :)
Panowie zdjęciami nie byli zainteresowani, ale bardzo ich zaciekawił ProX, którego świecący na zielono wskaźnik naładowania z daleka wydał im się kontrolką jakiegoś pojazdu mechanicznego - jak określili i właśnie dlatego zaszczycili mnie swoją wizytą. Stałem bowiem w miejscu, po którym pojazdy mechaniczne mają zakaz poruszania się. Panowie policjanci okazali się bardzo sympatycznymi gośćmi, których z tego miejsca chciałbym serdecznie pozdrowić. Oby więcej takich pozytywnych ludzi zatrudniała policja. Z pewną dozą nostalgii i tęsknoty przyjrzeli się rowerkowi, a przednia lampka i jej 2000 lumenów zrobiła na nich piorunujące wrażenie, co było słychać nawet wówczas, gdy oddalając się ode mnie prowadzili na jej temat ożywioną dyskusję. Chwilkę porozmawialiśmy. Okazało się, że również są rowerzystami i choć chwilowo nie mają rowerów gdyż swoje sprzedali, planują w najbliższym czasie zakupić sobie nowe bicykle. Swojego czasu służyli nawet w policji rowerowej w Poznaniu. Na koniec pożegnaliśmy się i życzyliśmy sobie spokojnego wieczoru.

Trochę przemarzłem podczas tej rozmowy, więc ze zdjęć w sumie wyszły nici. Spakowałem sprzęcicho i ruszyłem w drogę powrotną trochę nadkładając drogi ze względu na błoto.

Jeszcze tam wrócę. Muszę w końcu zrobić sensowną panoramę. Jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Dwa już mam za sobą...

Dobranoc. :)




  • Temperatura 7.2°C
  • Aktywność Chodzenie

Zmiany...

Środa, 1 kwietnia 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 0

Po wczorajszym wieczornym telefonie od znajomego, przemyśleniach i przespaniu się z pewnymi rzeczami doszedłem do wniosku, że muszę wprowadzić pewne zmiany.
Duże zmiany...

Skutkiem ubocznym będzie niestety to, że nie będę miał możliwości jeżdżenia na rowerze.
A szkoda, bo dopiero zaczynałem się wkręcać na nowo...
Być może rower sprzedam, a być może uda mi się go gdzieś zostawić na przechowanie na bliżej nieokreślony okres, aż będę mógł do jeżdżenia wrócić.

Siłą rzeczy nie będę też prowadzić tego bloga.
Bo i co miałbym na nim umieszczać, skoro nie będzie materiałów nań?
W sumie strata i tak niewielka, bo dystansów długich jeszcze nie trzaskałem, wpisów niewiele, a czytała mnie zaledwie mała garstka ludzi zapewne w przerwach pomiędzy ciekawszymi zajęciami.

Mimo to nie będę usuwał konta.
Może się zdarzyć bowiem, że któryś z moich nielicznych wpisów pomoże komuś zaplanować miłą wycieczkę po okolicach Poznania.

Jegomość żegna.




  • DST 64.36km
  • Czas 04:17
  • VAVG 15.03km/h
  • VMAX 41.84km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łąki, lasy, knieje, bezdroża, ciut asfaltu. Czyli Śnieżycowy Jar.

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 2








Tego dnia, z racji że nastała wiosna, zaplanowaliśmy oglądanie iście wiosennych kwiatków. Udaliśmy się więc na północ
od Poznania. Jako cel podróży wybrany został rezerwat dzikich kwiatów nieopodal Murowanej Gośliny oddalony
o niespełna 30 km od stolicy Wielkopolski. Dystans niewielki, jednakże trzeba wziąć poprawkę na to, że była to
moja pierwsza wycieczka po grypsku paskudnym i nie chciałem się za bardzo przeforsować. Na szczęście tego dnia
pogoda dopisała i świeciło piękne słoneczko, choć temperatura nie rozpieszczała. Z rana było niewiele ponad 0 st., a

świeże powiewy rześkiego wiatru chwilami przyprawiały o gęsią skórkę i powodowały, że chciało się szybciej
machać dolnymi kończynami, coby się jak najszybciej rozgrzać. W sumie więc same pozytywy. :) Bez czapki
i rękawiczek tym razem jednak się nie obyło. Wyjazd zaplanowany na ok. 10:00 opóźniony o jedynie 7 minut.
Elegancko. :) Pierwsze kilometry biegły wzdłuż Warty po nadwarciańskim szlaku rowerowym. Na wysokości Owińsk - za
Czerwonakiem przyszła kolej na pierwszą sesję fotograficzną. Nad rzeką, w pięknych okolicznościach przyrody i tego...
i niepowtarzalnej, druh Byczek zapozował wdzięcznie do zdjęcia na tle kościoła w Owińskach i
ustawił się wybierając uprzednio swój lepszy profil. :)

Byczek nad Wartą.Byczek pozuje na tle Owińsk.

I jeszcze widok na same Owińska z tejże perspektywy:

Owińska.

Enty raz, który pokonywaliśmy ten odcinek szlaku spowodował, że kolejny przystanek zarządziliśmy jednogłośnie i
gremialnie dopiero w Biedrusku na moście. No, w zasadzie to jednocześnie i na moście i tuż
obok mostu, a konkretnie to obok stojących do dziś betonowych filarów po starej przeprawie z 1925r.
Interesującym jest fakt, że w porównaniu do stycznia Warta ma zdecydowanie niższy stan. Czyżby
susza i brak opadów? A może w Jeziorsku przykręcili kurek? Cóż - nie było w tym roku zimy i śniegu,
to i stopnieć nie miało co. A może zgodnie z tym, co ostatniego dnia stycznia pisał Romulus, zbliża się
okres lęgowy ptaków i niski stan wody może mieć związek właśnie z tym? Ot, niezła ciekawostka.


Pozostałości starego mostu.

Pozostałości starego mostu w Biedrusku 2.I tu też.

Wycieczka.Zbiorowe zdjęcie naszej grupy wycieczkowej.

Na południe.I jeszcze mały rzut oka w kierunku na południe.

Biedrusko zostało w tyle, a my popedałowaliśmy dalej w kierunku Promnic DDR z kostki, wzdłuż której stały
eleganckie barierki. Rzec by można - las barierek w barwach narodowych. :] Nie wytrzymałem. Musiałem się
zatrzymać i uwiecznić to krzywe dzieło geniuszu rodzimej architektury drogowej.

Aleja barierek między Biedruskiem a Promnicami.Aleja barierek między Biedruskiem a Promnicami.

Historia lubi się powtarzać. Słyszałem, że w innych częściach Polski ponoć również można spotkać podobnie
okropny widok. Czyży kolejny wymysł jakiegoś kretyńskiego, unijnego - za przeproszeniem - urzędnika
niezbyt zdrowego na umyśle? A może nadgorliwość naszych wspaniałych drogowców?
Od tego miejsca kawałek dalej zjechaliśmy na szczęście z głównej drogi w nieco ciekawsze
rejony. Miejsce kostki zastąpiły betonowe płyty. :] Nawierzchnia z takich płyt miała może i swój
urok w PRLu, ale obecnie chyba wolę się poruszać po normalnym, przyzwoitym szutrze.

Kapliczka za Promnicami.Nie mogło oczywiście zabraknąć kapliczki. :) Ta stoi za Promnicami.

Około 1,5 km dalej płyty się skończyły i wreszcie zaczął się normalny, przyzwoity choć ciut nierówny szutr.
Bez porównania lepsze to, niż rytmiczne podrygiwanie na nierównych łączeniach zbrojonego betonu. Cóż, mistrzowi
Yodzie zapewne by to nie przeszkadzało. Wszak moc w nim wielka i lewitować potrafi. Jegomość woli jednak
śliczną polną drogę wraz z jej urokami. :)

Warta w Radzimiu 1Warta w Radzimiu w stronę Poznania...

Warta w Radzimiu 2...i w stronę Obornik

Zanim wjechaliśmy do rezerwatu postanowiliśmy zjechać w dół do samej rzeki. Wcześniej jakoś nigdy tam nie
dotarliśmy, co jak widać było błędem. Omijał nas widok na spuściznę po naszych słowiańskich przodkach.
Efektownie może to nie wygląda, ale po lekturze komiksów o Kajku i Kokoszu można sobie wyobrazić,
co nasi dzielni przodkowie tu wyczyniali. Całe szczęście, że nigdzie się nie natknęliśmy na warownię
Hegemona. Może była za tablicą "Poligon wojskowy, wstęp wzbroniony". ;)
Ładnie tam.

Grodzisko Stożkowate.Grodzisko stożkowate nad Wartą.

Warta i jej dolina to jednak bardzo malownicze tereny, choć miejscami nieco nierówne.

Bałem się trochę tych nierówności. Nie tyle ze względu na siebie, co na Byczka cienkie koła. Nie chciałem wracać z
ósemkami. Dlatego ujechaliśmy jeszcze kawałek podziwiając widok budzącej się przyrody i po przebyciu
lekko ponad kilometra w stronę Obornik postanowiliśmy, że zawrócimy i
udamy się w końcu ku celowi naszej wyprawy, czyli do Śnieżycowego Jaru.
.


Rezerwat Śnieżycowy Jar.Aby nie było wątpliwości, co to za miejsce.

Śnieżycowy Jat - informacje.Garść informacji

W samym rezerwacie do kilkadziesiąt metrów byli poustawiani strażnicy leśni, którzy mieli za zadanie pilnować, aby niesforni zwiedzający nie schodzili ze ścieżki. Niestety byli potrzebni. Co chwilę musieli upominać kogoś, komu się wydawało, że jego zakaz ten nie dotyczy bo ma w ręce aparat. Podziwiam tych strażników. Całymi dniami muszą strofować bezmyślnych ludzi, a jednak mimo to potrafili to robić z pełną kulturą i humorem. Szacun.

Śnieżyce 1Śnieżyce 2Śnieżyce 3Śnieżyce 4Śnieżyce 5
A oto sprawczyni całego zamieszania i akcji - Śnieżyca Wiosenna (Leucoium vernum L.):

Podczas wykonywania powyższej fotki nie zszedłem ze ścieżki i nie ucierpiał żaden kwiatek. :P

Śnieżyca - TablicaTrochę informacji o kwiatku.

Po opuszczeniu rezerwatu postanowiliśmy nieco zmienić drogę powrotną i ruszyliśmy nad brzegiem Warty w stronę Promnic. Jazda dostarczyła kilku rozrywek i wrażeń w postaci kilkumetrowych, stromych przewyższeń i dolinek oraz mojej niegroźnej gleby przy próbie podjechania pod jedną ze ścian na cienkich oponkach Byczka i z zapełnionymi sakwami.

Po drodze minęliśmy starą żwirownię. Niestety nie cały żwir został wybrany, co dało się odczuć.

Nieczynna Żwirownia 1Stara żwirownia


Droga obok starej żwirowni

Później jeszcze tylko przepękać rytmiczne podskakiwanie na betonowych płytach i można się było delektować niefazowaną kostką brukową.
W samym Biedrusku zrobiliśmy małą przerwę przy pałacyku na obfotografowanie machin jeżdżących i latających.

Antek 1Antek od przodka


Antek od boczka

Mały Czołg"Mały Czołg" Herr Huberta Grubera

W Biedrusku została podjęta decyzja, że aby nie powielać drogi raz przebytej tego dnia, dalej jedziemy przez poligon do Złotnik. Na szczęście i tym razem nie było ostrego strzelania.
Drogę przez poligon opisywałem przy poprzedniej okazji, więc nie będę się powtarzał.

Reasumując - była to bardzo udana i miła wycieczka. :) Całe szczęście, że się udało wszystko zgrać i na nią wyruszyć.
Kolejne przygody ze Śnieżycami już za rok, a tymczasem trzeba odświeżyć sobie w pamięci multum starych szlaków, którymi dawno nie jeździłem i zaplanować kolejne ekscytujące trasy. :)





  • DST 13.04km
  • Czas 00:43
  • VAVG 18.20km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Choroba, falstart, naprawa, nocny spacerek.

Środa, 18 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0

Dawno mnie tu nie było. No ale tak to jest, gdy człowieka dopadnie grypsko i uziemi w łóżku. Nie ma jednak tego złego - doświadczyłem przynajmniej rzeczy do tej pory niespotykanej dla mnie, jaką było 39 st. gorączki. Śmieszne to uczucie, gdy świat zaczyna wirować przed oczami. :)

Później trochę zawirowań, dużo załatwiania spraw i mało czasu, a w efekcie i chęci do jeżdżenia.

I tak oto uzbierał się miesiąc z małym hakiem, przez który nie dosiadałem mego Byczka. :(

Urwanie głowy jednak się skończyło i wreszcie mogłem zostawić auto pod domkiem, a samemu wybrać się do pracy rowerem. I tak też uczyniłem. Niestety - w tym momencie dochodzimy do tytułowego falstartu. Ujechałem bowiem raptem 800m, po czym skończył mi się łańcuch. :/
Czasu coraz mniej, do pracy trzeba dotrzeć, łańcuch na ziemi, a ja zgubiłem niedawno zakupioną spinkę. I co teraz? Ano nic - chcąc nie chcąc musiałem wziąć mojego choruszka i odprowadzić do domu, a samemu jednak odpalić automobil.
W sumie sytuacja okazała się niezłą okazją do kupna nowego łańcucha na przekładkę, bo napęd jest w bardzo dobrym stanie i stan ten warto przedłużyć. Po pracy zatem udałem się czym prędzej do sklepu po spinkę, skuwacz, nowy łańcuch i przy okazji olej do smarowania tegoż.
Po wyczyszczeniu złamasa sprawdziłem jego zużycie i okazało się, że wynosi ok. 30%. Można zatem śmiało zakładać nowy.

Po przywróceniu życia bicyklowi wypadało oczywiście wyruszyć na jakąś małą przejażdżkę. Ponieważ w międzyczasie się ściemniło, założyłem ProX-a, zapakowałem do sakwy aparat i statyw i wybrałem się za miasto wiedziony nadzieją, że może będą jeszcze jakieś pozostałości po wczorajszej zorzy. Niestety - naiwnym. Po zorzy nie było już śladu, ale i tak udało mi się złapać kilka ciekawych ujęć miasta (i nie tylko) nocą.

Łuna nad ObornikamiTutaj miała być zorza, ale zastałem jeno łunę nad oddalonymi o ok. 20 km Obornikami. Na szczęście nie tymi pod Wrocławiem - zupełnie w drugą stronę.
Za to w kierunku przeciwnym widać piękną łunę nad Poznaniem wyłaniającą się zza wzgórza:


Chwilę później podjechałem pod maszt GSM widoczny w centralnej części powyższej fotografii. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Poznaniu. Dlaczego? Rozciąga się stąd doskonały widok na cały Poznań. Od stadionu do kopania piłki, po podpoznański Czerwonak. Za dnia widać również wieżę widokową w Puszczy Zielonce. Oto widok na Piątkowo wraz z wieżami telewizyjnymi.
Widok na Piątkowo
Zrobiłem też panoramę, ale niestety ustawiłem zbyt krótki czas naświetlania i efekt jest taki sobie. Ale mimo wszystko podzielę się nią. :)
Panorama Poznania
Miło jest w końcu wrócić do świata pedałowania. :)



  • DST 5.54km
  • Czas 00:18
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 35.37km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test lampki ProX Dual

Poniedziałek, 26 stycznia 2015 · dodano: 28.01.2015 | Komentarze 0

Ha! Kolejna zabójcza trasa. :)

Ale tym razem nie o wycieczkę chodziło, a o udanie się na pobliskie pola celem przetestowania nowej lampki w warunkach nocnych.

Rzec muszę, że lampka zacnie daje czadu. 2000 lumenów przy pomocy dwóch diod 10W wypala na wylot ciemność przed bicyklem pozwalając tym samym na bezpieczną jazdę. Załączony akumulator wg producenta ma pojemność 8Ah i emituje prąd o napięciu 8,4V. Z prostego rachunku zatem wynika, że naładowany do pełna akumulator na maksymalnym trybie powinien nam wystarczyć na ponad 3h ciągłego świecenia.

Ale ale. Lampka przecież nie musi świecić cały czas na full. Mamy jeszcze tryby 50% i 20%, które skutecznie nam wydłużają czas działania. Jakby tego było mało, jest też tryb migania, choć nie wiem, po co to komu.

Z moich krótkich obserwacji wynika, że na asfalcie bez oświetlenia ulicznego spokojnie wystarczy tryb najsłabszy, czyli 20%, a na polnej, czy leśnej drodze 50% radzi sobie bardzo dobrze. Z pełną mocą natomiast trzeba uważać, ażeby nie oślepiać innych użytkowników.

Cyklista na bieżąco może monitorować aktualny poziom naładowania aku dzięki trzem diodom.

Całość jest wykonana estetycznie i całkiem nieźle. Obudowa lampki jest z aluminium i dodatkowo posiada użebrowanie zwiększające powierzchnię oddawania ciepła.

Moim zdaniem przydałby się drugi przycisk, który by służył do przełączania pomiędzy pełną, a ustawioną wcześniej mocą. Coś na kształt przełącznika świateł drogowych/mijania. Dzięki temu można by było szybko się przełączać pomiędzy trybami, aby nie oślepiać jadących z naprzeciwka. Obecnie za każdym razem trzeba "odklikać" pełną sekwencję, co na dłuższą metę może być wkurzające.

Urządzonko przyjeżdża zapakowane w estetyczny kartonik, a w środku oprócz lampki właściwej, akumulatora i ładowarki znaleźć można również... uchwyt umożliwiający przerobienie świecidełka w czołówkę. Genialne. :)

Na koniec kilka fotek. Niestety nie oddają one rzeczywistego efektu, ale jest przynajmniej punkt odniesienia:

1. Tryb najsłabszy, czyli 20%:
ProX Dual 20%
2. Średni (50%):
ProX Dual 50%
3. I wreszcie najmocniejszy - pełna para:
ProX Dual 100%
Trybu mrugającego niestety nie udało mi się uchwycić, ponieważ na zdjęciu lampka albo świeciła, albo nie świeciła. ;)

Dla porównania natomiast mój dotychczasowy zestaw oświetleniowy składający się z pięcioletniej lampki Authora i kupionej w zeszłym roku czołówki z diodą 7W:
Dotychczasowe oświetlenie.
Tak naprawdę to wbrew pozorom zestaw ten radził sobie nie najgorzej jeśli miał świeże baterie. Z ProXem natomiast jazda po zmierzchu będzie zupełnie nowym doznaniem. :)

Zdjęcia są trochę zaszumione, bo mój aparat cieńko sobie radzi na swoim maksymalnym ISO=400, a do tego już mi się nie chciało przepuszczać przez program do odszumiania. Przeżyjecie. :P




  • DST 101.25km
  • Czas 05:10
  • VAVG 19.60km/h
  • VMAX 38.55km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Wronek przez Bytyń

Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 0

Pierwsza setka od 2,5 roku. :)

Wyjazd zaplanowany między 8:00, a 8:30. Wbiłem się w środek okienka.

Temperatura pokazywana na liczniku oscylowała w okolicach -1 a +1 st., choć był moment, gdy wyszło słońce, że wyskoczyło 3 st.
Troszkę mnie to dziwiło, bo pomimo bezwietrznej pogody, gdy temperatura zaczynała schodzić do -1 st., to robiło mi się chłodno. Zastanawiałem się, co jest nie tak. Początkowo zwaliłem to na podwyższoną wilgotność wynikającą z mgły, ale gdy dojechałem do Ostroroga i zauważyłem na jakimś termometrze temperaturę o 2 st. niższą, niźli by to wynikało ze wskazań mego urządzenia. A więc tu był pies pogrzebany! Moja Sigma jest niepoprawną optymistką. Durna baba...
Później jeszcze raz zweryfikowałem błąd wskazania na innym mijanym termometrze i wynik był podobny. Cóż - muszę skalibrować go z termometrem lekarskim, aby mieć dokładny punkt odniesienia, a do tego czasu będę odejmował 2 st. od wskazań.

Pogoda początkowo była niezbyt słoneczna. Ot - fajnie bo bezwietrznie, ale zachmurzone niebo. W zasadzie to dupy nie urywało, ale jechało się nie najgorzej.

Aleja drzew."Aleją gwiazd drzew, aleją gwiazd drzew biegniemy jedziemy, Bóg drogę zna, pod niebem gwiazd, pod niebem gwiazd żyjemy, a każdy sam." - Z. Sośnicka, Jegomość.

Całe szczęście, że w nocy przymroziło. Dzięki temu to, co było dalej mogłem pokonać na kołach, a nie na nogach ubłociwszy się przy tym po kolana. Choć i tak miejscami było dość ciężko ze względu na cienkie oponki Byczka. Muszę je wymienić na coś grubszego bo zajechaniu obecnych.

Po jakimś czasie pogoda zaczęła się robić coraz lepsza. Wyszło nawet słońce, dzięki czemu można było uchwycić drzewko zmęczone życiem:
Zmęczone drzewko.
Gdzieś tam na dole chyba ma jeszcze jedną żywą gałąź. Ale co to za życie...

W Kaźmierzu przejechałem przez rynek, ale nie chciało mi się zatrzymywać. Dopiero na wylocie zauważyłem ciekawy obiekt w postaci... rakietki:

Rakietka w Kaźmierzu.

Ponieważ tradycji musi stać się zadość, muszę umieścić zdjęcie jakiegoś krzyża, czy innej kapliczki. Ustrzeliłem kapliczkę. Jedną - taką żółtą - w Żalewie. Na marginesie - całe szczęście, że używanie prawego Alt-u nie nastręcza mi trudności w przeciwieństwie do wielu osób, których umiejętność ta przerasta. Inaczej zabrzmiało by to co najmniej dziwnie:
Kapliczka w... zalewie? Hmmm, a może w sosie własnym? ;)

Kapliczka w Żalewie

W końcu dojechałem do Bytynia, skąd skierowałem się na Pólko. I tutaj niespodzianka. Słońce, które od pewnego czasu świeciło z prawie bezchmurnego nieba znikło. Widoczność spadła do ok. 100m, a moje ubranie oraz Byczek zaczęły zmieniać kolor na... biały. Drogą dedukcji i eliminacji doszedłem do tego, że wraz z moim bicyklem zostaliśmy otoczeni przez zjawisko atmosferyczne zwane potocznie mgłą. Owa mgła zaczęła się nagle. Jadę sobie w słońcu, a po chwili znajduję się w mleku. Udało mi się nawet uchwycić granicę zjawiska i drogę wraz z całym horyzontem ginącą z widoku kawałek dalej, choć zdjęcie (w dodatku z komórki) niestety nie oddaje rzeczywistości.

Lost HighwayLost Highway.
A tu widok wstecz na to, co miałem dotychczas:
W stronę światła."A jak zobaczysz długi tunel, to nie idź w stronę światła!" - Osioł ze Shreka

Na wszelki wypadek włączyłem oświetlenie aby kierowcy mieli szansę dostrzeżenia mnie i ruszyłem dalej.

W Pólku odbiłem w prawo, aby zawitać na... Malibu. Czyli do przystani w Komorowie nad jez. Bytyńskim. W przeciwieństwie do poprzedniej wycieczki, tym razem Byczek nie miał możliwości zakamuflowania się. Dlatego znienacka zrobiłem mu zdjęcie, jak kontempluje zamarznięte jezioro i jedną z licznych wysp, która choć znajdowała się 50m od nas, to było ledwo widoczna. Szkoda, że była ta mgła. Liczyłem na kilka fajnych fotek, a tak to dupa mleczna.

Byczek na Malibu.Byczek kontempluje.

Cóż - trzeba było ruszyć dalej. Kilka machnięć pedałami i po 15 km dokulałem się do Ostrorogu, gdzie uchwyciłem wciśnięty między miejską zabudowę przybytek niebieski.

Kościół w Ostrorogu.Kościół w Ostrorogu.

Podczas zawracania na ulicy w celu wykonania powyższej fotki okazało się, że jest całkiem ślisko. Prawie zaliczyłem glebę, gdy mi odjechało przednie koło. Zaskoczonym.

Kawałek dalej dojechałem do Wronek, gdzie na rynku urządziłem sobie mały popas.

Rynek we WronkachPomnik na rynku we Wronkach.

Po małym odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną. Po drodze oczywiście musiałem uchwycić zakład karny. Wiadomo bowiem - być we Wronkach i nie widzieć więzienia to tak jak być w Poznaniu i nie widzieć napierdzielających się capów na ratuszu.

Więzienie we Wronkach.Więzienie we Wronkach.

Podczas wykonywania powyższego zdjęcia naszła mnie obawa, czy aby za moment nie podjedzie do mnie ktoś, kto chciałby mi zadać kilka pytań. Wszak robienie zdjęć zakładu karnego przez zamaskowanego Jegomościa w kominiarce mogłoby się wydać komuś podejrzane. Na szczęście mój spokój nie został przez nikogo zmącony i mogłem bezpiecznie ruszyć dalej. :)
Po drodze minąłem jeszcze dwa zakłady największych pracodawców w okolicy, czyli Amicę i Samsunga.

Dalsza droga była na tyle nudna, że nie miała nawet zakrętów. Ot, prosty asfalt do samych Szamotuł, który ginął gdzieś tam za horyzontem. Wyglądało to mniej więcej tak:

Droga prosta i pusta po sam horyzont.Droga prosta i pusta po sam horyzont.

Dalej już nie widziałem żadnych obiektów, które na tyle by mnie zainteresowały, aby je uwiecznić na błonie. Znaczy na karcie.
Dlatego Jegomość udał się prosto do domu.

Podsumowanie wycieczki:
Wypad ciekawy, choć pogoda mogłaby być lepsza. Głównie ze względu na mgłę, która przez dużą część trasy nie pozwoliła na podziwianie widoków, które były obok mnie. Mimo to było fajnie. :)




  • DST 42.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 13.62km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bujanko

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 0


Początek roku sprzyja kręceniu. Jak nie łikent noworoczny, to tzw. dzień trzech mędrców.
Ponadto wreszcie przestało wiać. Do tego delikatne zaśnieżenie, lekki mróz i bujanko jak ta lala. Rower jechał praktycznie sam. Ja tylko pedałowałem. A i na zamarzniętych kałużach można się z deka powygłupiać.

Podczas bujanka udało mi się uwiecznić na fotkach (a jakże) kilka ciekawych obiektów. Dziś dla odmiany nie będzie ani jednego krzyża, czy innej kapliczki. Będą za to dwa inne zabytki. ;)

Pierwszym z nich jest pała cyk umiejscowiony w uroczym parku zawierającym stare drzewa i dwa stawy. Znajduje się on w Gałowie. I choć park nie należy do wielkich, to ma jakiś swój urok.

Pała cyk w Gałowie.

Innym ciekawym miejscem, do którego lubię raz po raz wracać jest zbiornik retencyjny Radzyny i umiejscowiona na nim zapora. Nie wiem, dlaczego tak go lubię. Pewnie dlatego, że ogólnie lubię zbiorniki wodne oraz obiekty hydrotechniczne. :)

Tama na zbiorniku Radzyny

I tablica informacyjna:

Tablica informacyjna Radzyny
Mam nadzieję, że coś tam uda się odczytać, bo szkoda mi trochę miejsca na to, aby wrzucać duże fotki. Wszak do końca miesiąca zostało jeszcze trochę czasu. ;)

Podczas przejeżdżania przez Baborówko obok słynnego hipodromu natknąłem się na koniki hasające sobie po wybiegu:

Koniki 1
Bestyje gdy tylko zobaczyły jakiegoś rowerzystę zatrzymującego się przy ogrodzeniu, od razu śpiesznie się przybliżyły w celu umożliwienia wykonania sesji zdjęciowej.

Koniki 2
Jeden był nawet na tyle odważny, że nadstawiał się wręcz do pieszczot:

Konik
Pocieszne stworzonko. :)

A oto drugi i ostatni zabytek na dziś, a zarazem końcówka wycieczki. Zabytkiem tym jest relikt epoki minionej w postaci dworca kolejowego w rzeczonym Baborówku:

Dworzec Baborowko

Cytując pana Adama Słodowego (który - na marginesie - w zeszłym miesiącu skończył 92 lata):
Na tym kończę i do zobaczenia. :)





  • DST 38.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 12.67km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Sprzęt Planetka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek po okolicy.

Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 0


Korzystając z kończącego się, pierwszego noworocznego weekendu wybrałem się na mały spacerek. Tego dnia pogoda dopisała nieco lepiej, niż dnia poprzedniego. Wicher nie dmuchał tak bardzo i choć temperatura była w okolicach zera, to z racji przyjemnie świecącego słoneczka oraz delikatnego przyprószenia krajobrazu białym puchem od razu przyjemniej się jechało.

Pole

Niestety nie obyło się bez nieprzyjemnego incydentu. Podczas przeprawy przez przeszkodę terenową o podwyższonej wilgotności zgubiłem licznik. :( Zorientowałem po przejechaniu ok. 200m w trawie. Na szczęście intuicja mnie nie zawiodła i po powrocie do miejsca przeprawy znalazłem uciekiniera. Niby nic wielkiego - zwykły marketowy licznik kupiony kilka ładnych lat temu, ale mimo to byłoby mi go szkoda. Dobrze, że się znalazł. Oto miejsce wspomnianego incydentu:

Miejsce incydentu

Przejeżdżając przez wioskę Witoldzin natknąłem się na taki oto krzyż:
Krzyż z piłą na górze
Zastanawiałem się, po co została na nim umieszczona wygięta piła i co ma ona symbolizować...

Innym ciekawym okazem był krzyż z belek stojący w środku lasu. Wyglądał trochę, jakby był zrobiony z... podkładów kolejowych:
Krzyż z podkładów kolejowych
Sądząc po tym, jak opaski wpiły się w pień drzewa, został tam chyba postawiony sporo lat temu.

W Myszkowie natomiast natknąłem się na figurkę Pasterza stojącą w pewnym oddaleniu od głównej drogi asfaltowej:
Pasterz

Wycieczkę uważam za udaną. :)



  • DST 31.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 12.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Planetka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe kółeczko.

Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 2


Pierwsza wycieczka w nowym roku.


Trzeba w końcu rozruszać stare gnaty po długiej przerwie w jeżdżeniu i szykować się do sezonu, w którym liczę na zrobienie 200 km.
Do tej pory mój rekord wynosił niecałe 150 km i to na starym rowerze, a więc poprzeczka raczej niewygórowana.

Po drodze wykonałem kilka fotek (a jakże). Jako, że na zadupiu najczęściej natknąć się można na wszelakie obiekty kultu religijnego, to i zdjęcia takowych często będą gościć w mych wpisach. Podtekstów jednakowoż doszukiwać się nie należy. Ot - zwykłe dodanie kolorów i ilustracji do wycieczki. Wszak o zdjęcie krowy na polu o tej porze roku trudno.

I tak oto - jeden z przystanków wymusił na mnie drewniany krzyżyk w Sepnie:

Krzyż w Sepnie
W tle charakterystyczny element wiejskiego pejzażu w postaci malowniczej chaty krytej eternitem.

Jako, że pierwszy raz jeżdżę w zimie (o ile można to nazwać zimą), to wyjazd traktuję po części jako wyczucie stroju adekwatnego do warunków. Z jednej strony coby nie zmarznąć (choć nie należę zdecydowanie do zmarzlaków - wręcz przeciwnie - prawie zawsze jest mi gorąco), a z drugiej (i to ważniejsze), ażeby się nie zgrzać i nie spocić co wiadomo, do czego mogłoby doprowadzić. I tak - o ile w korpus było mi ciut za ciepło, o tyle stopy lekko mi zmarzły mimo ciepłych butów treningowych i dwóch par skarpetek. W nogi za to było ok - spodnie oraz bielizna termoaktywna z pełnymi nogawkami były dobrym wyborem. A wiadomo - nogi najważniejsze. Zimne mięśnie (w szczególności ich głębokie partie) + wysiłek  = nieprzyjemne kontuzje.

Innym razem przystanąłem sobie w Przecławiu, aby uwiecznić dość awangardowy krzyż w nieco innym wykonaniu. Nie dość, że ze zbrojonego betonu, to jego proporcje są dość... ciekawe. Żeby nie rzec, dyskusyjne. Miłego przewijania ekranu. ;)

Wysoki krzyż w Przecławiu


Aura zdecydowanie jesienna, jak na tegoroczną zimę. 4 st. w plusie i wicher niespokojny. Z racji, że wycieczka nie miała charakteru liniowego, to raz doświadczałem wmordęwinda, innym razem skokuwbok, po chwili z ukosa, żeby za moment dostać kopa w zad (no z wiatrem od tylca to akurat dobrze mi się śmiga). ;)

W Zielątkowie dla odmiany natknąłem się na...      krzyż! A jakże!. :)

Krzyż w Zielątkowie

Ale nie tylko. Była też kamienna grota zamieszkana przez pewną dzieciatą dziewicę:

Grota w Zielątkowie

Był też kamień, ustawiony w hołdzie dzielnym strażakom z OSP w Zielątkowie, którzy polegli w II Wojnie Światowej. Chwała im!

Kamień OSP w Zielątkowie 1
I zbliżenie na tablicę:

Tablica na kamieniu w Zielątkowie.

Na tę samą dziewicę natknąłem się też w Żydowie, jak stała sobie na jakiejś kolumnie:

Marysia w Żydowie
Wycieczka ogólnie rzecz biorąc była ciekawa pomimo nieprzyjemnego wiatru.
Jazda zimą nawet mi się podoba pomimo konieczności ubierania się cieplej, niż latem.

Niebawem wpis z kolejnego wypadu. :)