Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jegomosc z miasteczka Poznań Zadupie. Mam przejechane 2651.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.93 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jegomosc.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Zero wiateru

Dystans całkowity:931.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:48:55
Średnia prędkość:19.05 km/h
Maksymalna prędkość:55.98 km/h
Suma podjazdów:2904 m
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:40.52 km i 2h 07m
Więcej statystyk
  • DST 10.49km
  • Czas 00:37
  • VAVG 17.01km/h
  • VMAX 43.37km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca.

Piątek, 20 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0

Po przedwczorajszych przebojach mogłem w końcu pokazać Byczkowi, gdzie pracuję.


  • DST 23.71km
  • Czas 01:12
  • VAVG 19.76km/h
  • VMAX 33.28km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotni spacerek

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 19.02.2015 | Komentarze 0

Ostatnimi czasy mało jeżdżę. :( Albo jakieś wyjazdy, albo inne sprawy zaprzątały mi głowę. Niemniej na sobotę był plan.

Z podkreśleniem na BYŁ, bo po piątkowym Ostatnim występie w mieście, w sobotni poranek obudziłem się z lekką niechęcią do wyruszania na bicyklowe wojaże.
Miałem co prawda opracowaną ciekawą trasę, jednak po prostu mi się nie chciało. Tym bardziej, że w domu wzywało trochę obowiązków.

Z drugiej strony - pogoda była tak wiosenna i słoneczna, że grzechem byłoby jej nie wykorzystać i dusić się w czterech ścianach.
Wybrałem więc opcję kompromisu, czyli wyskoczyłem na krótki spacerek wokół komina. Trochę pedałowania, trochę dreptania, trochę delektowania się rześkim, wiosennym powietrzem i takimże Słońcem.

Czasu dzięki temu wystarczyło zarówno na przyjemności jak i na obowiązki. No i na zabawę w kucharza w kuchni (ale to chyba bardziej się zalicza do przyjemności ;) )

Trasa nie ucieknie - zrobię ją innego dnia. :)



  • DST 101.25km
  • Czas 05:10
  • VAVG 19.60km/h
  • VMAX 38.55km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • Sprzęt Byczek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Wronek przez Bytyń

Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 0

Pierwsza setka od 2,5 roku. :)

Wyjazd zaplanowany między 8:00, a 8:30. Wbiłem się w środek okienka.

Temperatura pokazywana na liczniku oscylowała w okolicach -1 a +1 st., choć był moment, gdy wyszło słońce, że wyskoczyło 3 st.
Troszkę mnie to dziwiło, bo pomimo bezwietrznej pogody, gdy temperatura zaczynała schodzić do -1 st., to robiło mi się chłodno. Zastanawiałem się, co jest nie tak. Początkowo zwaliłem to na podwyższoną wilgotność wynikającą z mgły, ale gdy dojechałem do Ostroroga i zauważyłem na jakimś termometrze temperaturę o 2 st. niższą, niźli by to wynikało ze wskazań mego urządzenia. A więc tu był pies pogrzebany! Moja Sigma jest niepoprawną optymistką. Durna baba...
Później jeszcze raz zweryfikowałem błąd wskazania na innym mijanym termometrze i wynik był podobny. Cóż - muszę skalibrować go z termometrem lekarskim, aby mieć dokładny punkt odniesienia, a do tego czasu będę odejmował 2 st. od wskazań.

Pogoda początkowo była niezbyt słoneczna. Ot - fajnie bo bezwietrznie, ale zachmurzone niebo. W zasadzie to dupy nie urywało, ale jechało się nie najgorzej.

Aleja drzew."Aleją gwiazd drzew, aleją gwiazd drzew biegniemy jedziemy, Bóg drogę zna, pod niebem gwiazd, pod niebem gwiazd żyjemy, a każdy sam." - Z. Sośnicka, Jegomość.

Całe szczęście, że w nocy przymroziło. Dzięki temu to, co było dalej mogłem pokonać na kołach, a nie na nogach ubłociwszy się przy tym po kolana. Choć i tak miejscami było dość ciężko ze względu na cienkie oponki Byczka. Muszę je wymienić na coś grubszego bo zajechaniu obecnych.

Po jakimś czasie pogoda zaczęła się robić coraz lepsza. Wyszło nawet słońce, dzięki czemu można było uchwycić drzewko zmęczone życiem:
Zmęczone drzewko.
Gdzieś tam na dole chyba ma jeszcze jedną żywą gałąź. Ale co to za życie...

W Kaźmierzu przejechałem przez rynek, ale nie chciało mi się zatrzymywać. Dopiero na wylocie zauważyłem ciekawy obiekt w postaci... rakietki:

Rakietka w Kaźmierzu.

Ponieważ tradycji musi stać się zadość, muszę umieścić zdjęcie jakiegoś krzyża, czy innej kapliczki. Ustrzeliłem kapliczkę. Jedną - taką żółtą - w Żalewie. Na marginesie - całe szczęście, że używanie prawego Alt-u nie nastręcza mi trudności w przeciwieństwie do wielu osób, których umiejętność ta przerasta. Inaczej zabrzmiało by to co najmniej dziwnie:
Kapliczka w... zalewie? Hmmm, a może w sosie własnym? ;)

Kapliczka w Żalewie

W końcu dojechałem do Bytynia, skąd skierowałem się na Pólko. I tutaj niespodzianka. Słońce, które od pewnego czasu świeciło z prawie bezchmurnego nieba znikło. Widoczność spadła do ok. 100m, a moje ubranie oraz Byczek zaczęły zmieniać kolor na... biały. Drogą dedukcji i eliminacji doszedłem do tego, że wraz z moim bicyklem zostaliśmy otoczeni przez zjawisko atmosferyczne zwane potocznie mgłą. Owa mgła zaczęła się nagle. Jadę sobie w słońcu, a po chwili znajduję się w mleku. Udało mi się nawet uchwycić granicę zjawiska i drogę wraz z całym horyzontem ginącą z widoku kawałek dalej, choć zdjęcie (w dodatku z komórki) niestety nie oddaje rzeczywistości.

Lost HighwayLost Highway.
A tu widok wstecz na to, co miałem dotychczas:
W stronę światła."A jak zobaczysz długi tunel, to nie idź w stronę światła!" - Osioł ze Shreka

Na wszelki wypadek włączyłem oświetlenie aby kierowcy mieli szansę dostrzeżenia mnie i ruszyłem dalej.

W Pólku odbiłem w prawo, aby zawitać na... Malibu. Czyli do przystani w Komorowie nad jez. Bytyńskim. W przeciwieństwie do poprzedniej wycieczki, tym razem Byczek nie miał możliwości zakamuflowania się. Dlatego znienacka zrobiłem mu zdjęcie, jak kontempluje zamarznięte jezioro i jedną z licznych wysp, która choć znajdowała się 50m od nas, to było ledwo widoczna. Szkoda, że była ta mgła. Liczyłem na kilka fajnych fotek, a tak to dupa mleczna.

Byczek na Malibu.Byczek kontempluje.

Cóż - trzeba było ruszyć dalej. Kilka machnięć pedałami i po 15 km dokulałem się do Ostrorogu, gdzie uchwyciłem wciśnięty między miejską zabudowę przybytek niebieski.

Kościół w Ostrorogu.Kościół w Ostrorogu.

Podczas zawracania na ulicy w celu wykonania powyższej fotki okazało się, że jest całkiem ślisko. Prawie zaliczyłem glebę, gdy mi odjechało przednie koło. Zaskoczonym.

Kawałek dalej dojechałem do Wronek, gdzie na rynku urządziłem sobie mały popas.

Rynek we WronkachPomnik na rynku we Wronkach.

Po małym odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną. Po drodze oczywiście musiałem uchwycić zakład karny. Wiadomo bowiem - być we Wronkach i nie widzieć więzienia to tak jak być w Poznaniu i nie widzieć napierdzielających się capów na ratuszu.

Więzienie we Wronkach.Więzienie we Wronkach.

Podczas wykonywania powyższego zdjęcia naszła mnie obawa, czy aby za moment nie podjedzie do mnie ktoś, kto chciałby mi zadać kilka pytań. Wszak robienie zdjęć zakładu karnego przez zamaskowanego Jegomościa w kominiarce mogłoby się wydać komuś podejrzane. Na szczęście mój spokój nie został przez nikogo zmącony i mogłem bezpiecznie ruszyć dalej. :)
Po drodze minąłem jeszcze dwa zakłady największych pracodawców w okolicy, czyli Amicę i Samsunga.

Dalsza droga była na tyle nudna, że nie miała nawet zakrętów. Ot, prosty asfalt do samych Szamotuł, który ginął gdzieś tam za horyzontem. Wyglądało to mniej więcej tak:

Droga prosta i pusta po sam horyzont.Droga prosta i pusta po sam horyzont.

Dalej już nie widziałem żadnych obiektów, które na tyle by mnie zainteresowały, aby je uwiecznić na błonie. Znaczy na karcie.
Dlatego Jegomość udał się prosto do domu.

Podsumowanie wycieczki:
Wypad ciekawy, choć pogoda mogłaby być lepsza. Głównie ze względu na mgłę, która przez dużą część trasy nie pozwoliła na podziwianie widoków, które były obok mnie. Mimo to było fajnie. :)