Info

Więcej o mnie.

Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 3
- 2015, Lipiec17 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj8 - 0
- 2015, Kwiecień11 - 2
- 2015, Marzec9 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń11 - 11
- DST 55.09km
- Czas 02:38
- VAVG 20.92km/h
- VMAX 43.90km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 255m
- Sprzęt Planetka
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlakiem czterech jezior
Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 26.05.2015 | Komentarze 2
Jako, że nadeszła wreszcie piękna pogoda, postanowiłem wyruszyć na małą wycieczkę, którą roboczo nazwałem szlakiem czterech jezior. Czterech, bo kolejno mijałem:Rusałkę
Strzeszyńskie
Kierskie
Lusowskie
W drodze powrotnej oczywiście w kolejności odwrotnej. :) Tyle, że przeciwnymi brzegami.
Byczek wciąż uziemiony ze złamanym hakiem, ale od czego jest Planetka. :)
Początkowo zastanawiałem się, jak mogłem na niej jeździć. Inna pozycja, sztywny widelec, ogólnie dziwnie. Ale po kilku km stwierdziłem, że w sumie nie jest źle. Nawet pomimo dziwnego terkotania blaszanych błotników. :)
Przez pierwsze km tak się zamyśliłem nad jazdą, że zupełnie przeoczyłem pierwsze jezioro i zapomniałem nad nim zrobić zdjęcie. Ale pomyślałem: Co tam - przecież będę dziś jeszcze obok niego jechał, więc wtedy zrobię fotkę.
I pojechałem dalej. Nad Strzeszyńskim skleroza na szczęście mnie opuściła i o fotkach nie zapomniałem.


Po krótkim postoju na pomoście pełnym rowerów i ich (jak się domyślam) wylegujących się właścicieli wsiadłem na mój bicykl i udałem się w dalszą drogę obierając azymut Kiekrz.Tutaj miałem w planie zjechać nad brzeg jeziora na terenie Jacht Klubu Wielkopolskiego mieszczącego się przy ul. o znaczącej nazwie: Wilków Morskich.
Niestety - brama, wartownik oraz napis: "Wstęp tylko dla członków klubu" zniechęciły mnie do tego niecnego uczynku. Pojechałem dalej zastanawiając się, w jaki sposób "nie członek" ma zostać "członkiem", skoro nie ma prawa wejść na teren klubu? To jest chyba coś na zasadzie "Drogie dziecko nie wolno Ci wchodzić do wody, dopóki się nie nauczysz pływać".
A szkoda, bo bywałem kilka razy na terenie tego klubu przy okazji imprez żeglarskich i bardzo mi się tam podobało...
Mimo wszystko pojechałem dalej i wykonałem najmniej okazałe fotki jez. Kierskiego, jakie można sobie wyobrazić.

Śmignąłem dalej, w kierunku jez. Lusowskiego, po drodze przejeżdżając przez Lusowo - całkiem ładną wieś o charakterze miejskim. Nie omieszkałem sfotografować przybytku niebieskiego

Kościół w Lusowie
Kawałek dalej, po zignorowaniu znaku B-1 widocznego w dolnym, lewym rogu powyższego zdjęcia, zjechałem nad docelowy zbiornik wodny udając się przez piaszczystą plażę wprost na pomost pontonowy.


Od plaży wzdłuż brzegu wiodła ścieżka dla rowerów. Oczywiście jak wiadomo - na ścieżce dla rowerów należy stawiać stalowe barierki. Jest to oczywiście bardzo logiczne. Zupełnie tak logiczne, jak gdyby ktoś na autostradzie - czyli drodze z założenia i definicji służącej do szybkiego pokonywania dużych odległości - ktoś stawiał szlabany. Moment...

Pomimo udziwnionych utrudnień, po kilku machnięciach pedałami byłem na drugim brzegu, gdzie to na zwalonym pniu urządziłem sobie popas z widokiem na wspomniany wcześniej przybytek niebieski i pomost pontonowy.

Stąd udałem się w drogę powrotną, objeżdżając wszystkie napotkane dotychczas jeziora z drugiej ich strony.
Niestety - mijając Rusałkę znów śmignąłem obok niej zupełnie zapominając o wykonaniu fotki. Chyba za często ostatnio nad nią bywam, skoro przejeżdżam obok nawet już nie rejestruję tego faktu. :)
Kategoria Wiejskie tereny, 50-99,99, Wiosennie, Zero wiateru
- DST 22.02km
- Czas 01:08
- VAVG 19.43km/h
- VMAX 38.80km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 117m
- Sprzęt Planetka
- Aktywność Jazda na rowerze
Sprawuszki na mieście.
Środa, 8 kwietnia 2015 · dodano: 08.04.2015 | Komentarze 0
Sprawa do załatwienia.- DST 30.41km
- Czas 01:33
- VAVG 19.62km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 137m
- Sprzęt Planetka
- Aktywność Jazda na rowerze
W poszukiwaniu haka na...
Wtorek, 7 kwietnia 2015 · dodano: 08.04.2015 | Komentarze 0
... a w zasadzie to do... Do Byczka oczywiście.Cała ta sytuacja była dobrym kopem i bodźcem do przyśpieszenia zakończenia remontu starej druszki Planetki, która w styczniu znów odmówiła posłuszeństwa, a od kilku tygodni stała od rozgrzebana, po troszku przy niej dłubałem, ale jakoś nie mogłem się zebrać, żeby wreszcie dokończyć jej remont.
Początkowo nawet się zastanawiałem, czy w ogóle warto ją remontować, czy się jej po prostu nie pozbyć. Ale hola hola! Bardzo szybko pozbyłem się tych idiotycznych myśli i aż mi się wstyd za nie zrobiło.
Wszak Jegomość nie jest przecież jakimś pożałowania godnym byle parszywcem bez honoru zasługującym na naplucie w twarz, żeby towarzyszkę, która była ze mną od lat na dobre i na złe, odstawiać w zapomnienie. Najlepiej gdzieś tam zamknąć, byle nie było widać, a samemu skupić się na dosiadaniu tzw. "młodszych modeli". Zajętych oczywiście... Ehh, ale mocne słowa. Ale przecież chodzi o rowerek, do którego mam sentyment, więc sami rozumiecie... ;)
Nie nie nie, i jeszcze raz nie. Jegomość starej, wiernej druszce postanowił zafundować remont i jak widać - warto było. Przez najbliższy - nieokreślony czas znów będzie ona moim podstawowym rowerkiem. Dobre uczynki się zwracają.
Złe w sumie też...
Objechałem dziś pół miasta będąc w sklepach, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Jedne ciekawsze, inne mniej ciekawe. Albo raczej ciekawe pod kątem nieco innego sprzętu, akcesoriów. Znalazłem np. na ul. Bukowskiej sklep z bogatą kolekcją... dzwonków. :)
Mieli też inne gadżety w stylu spinaczy w kształcie... a jakże - rowera. :)
Ponadto dysponowali dużą wystawą sakiew. I choć haka nie mieli, to sympatyczny pan sprzedawca przeglądał chyba z 10 minut różne katalogi, co kilka minut przypominając sobie "o jeszcze jednym miejscu" Niestety ostatecznie i on się poddał.

Podczas poszukiwań dojechałem nawet do Suchego Lasu, a haka zgodnie z przypuszczeniami nigdzie nie było. :(

Po powrocie do domu postanowiłem uderzyć do źródła, a więc napisałem do Bullsa z pytaniem, czy takowe coś można u nich kupić lub czy mogą polecić mi jakąś firmę w Polsce. Odpowiedzi jeszcze nie mam. W sumie będzie to dobry test podejścia producenta do klienta w potrzebie. Czy pomogą klientowi, choć ten potrzebuje tylko duperelę (w ich odczuciu oczywiście), czy oleją go, bo ten chce tylko jakiś tam hak a nie rower za 20 000 zł?
O treści odpowiedzi niezwłocznie poinformuję.
- DST 29.31km
- Czas 01:26
- VAVG 20.45km/h
- VMAX 42.29km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 159m
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jaka piękna katastrofa...
Piątek, 3 kwietnia 2015 · dodano: 05.04.2015 | Komentarze 0
... rzekłby Grek Zorba widząc zakończenie mojej dzisiejszej wycieczki.Ale wszystko po kolei.
Z rana spontanicznie pojechałem oddać krew. Zawirowania z początku roku i grypa w lutym zaowocowały niestety tym, że miałem prawie czteromiesięczną przerwę po ostatniej donacji, a do tej pory zawsze starałem się oddawać regularnie co dwa miesiące. :(
Po południu natomiast lżejszy o pół kilo skorzystałem z tego, że wreszcie przyszła wiosna i wyszło słońce. Wybrałem się więc na popołudniową wycieczkę po wiejskich, bocznych dróżkach.
Trasa bliżej nieokreślona, bardziej na zasadzie poszwendania się i nacieszenia się przyjemną pogodą, niż wyrobienia jakiegoś tam planu. Trochę wiało, ale w porównaniu z Niklasem szalejącym trzy dni wcześniej był to zaledwie przyjemny zefirek.
Jazda głównie po asfalcie. Ostatnie kilometry kręciłem po leśnych drogach i (prawie) bezdrożach.
Na sobotę lub niedzielę miałem zaplanowany dłuższy wyjazd, więc ten traktowałem jako rozgrzewkę i rozruszanie się po kilkudniowej przerwie.
We wsi Boguniewo natknąłem się na miejsce straceń.

Miejsce to było nieco oddalone od drogi i trochę schowane. Gdyby nie drogowskaz, to przejechałbym nie wiedząc nawet co minąłem. Natknąłem się tam na pana z grabiami. Dbał o to, żeby pomnik nie zarósł krzakami i zielskiem. Chwali mu się to. Może ktoś z zamordowanych był jego przodkiem...?
Na wsi jak to na wsi - można spotkać różne ciekawe stworzenia. Np. Pana Kura.

Albo inne bestie, które akurat wyszły na żer i bezlitośnie anihilują trawę.

Niedaleko Boguniewa jest inna miejscowość o wdzięcznej nazwie Słomowo, w której można natknąć się na kompleks ciekawych budowli z1905 r.
Pierwszą z nich jest kościół.


W pierwszej chwili można by pomyśleć, że rok temu JP nr 2 przyjechał sobie do Słomowa w odwiedziny przywożąc mieszkańcom pamiątkę ze swojej wizyty w postaci rzeczonego kamyka...
Kawałek i jeden podjazd dalej pośród drzew chowa się pałacyk.

Na szczęście nie jest on kompletną ruiną w przeciwieństwie do wielu pałaców stojących w polskich wsiach. Tabliczka z nazwą firmy ochroniarskiej na bramie sugeruje, że nie jest on bezpański. Może więc doczeka się jeszcze remontu i przywrócenia do życia...

Wiosnę czuć już w powietrzu, w zapachu ziemi i widać w rozwijających się pąkach oraz po coraz liczniejszej zwierzynie hasającej po okolicach. Podczas jazdy kilka razy natknąłem się na majestatycznie lecące żurawie. Innym razem spacerowały sobie po polu wyszukując jakiegoś smakowego kęsa.

Ponadto na pola wyruszają warkoczące machiny przygotowujące ziemię pod uprawę. Ich nieodłącznymi towarzyszami są kłębiące się za nimi ptaki żerujące na pędrakach i innych świeżo wykopanych larwach.

W końcu nadszedł czas na zjechanie na drogi gruntowe i pokrążenie nieco po lasach i polach. Bujając się wygodnicko po asfalcie i będąc wpatrzonym w licznik i wyświetlane na nim cyferki, czasami można przeoczyć i pominąć tę najlepszą część wycieczek rowerowych, jaką jest możliwość bezpośredniego sąsiedztwa z przyrodą.


Wierzby. Charakterystyczny element polskiego krajobrazu.
Po kilku kilometrach dojechałem na most na rzece
A z mostu dwa diametralnie różne widoki w zależności od kierunku, w którym patrzymy:
W dół rzeki:

I w górę rzeki:

Oraz widok samego mostu:

O jeden most za daleko
Niestety - po przebyciu ostatniego mostu i ujechaniu około kilometra doszło do tytułowej katastrofy. Droga przekształciła się w zarośniętą - ledwo widoczną ścieżkę. Po chwili jakiś badyl wkręcił mi się w szprychy i pociągnął za sobą przerzutkę, co doprowadziło do urwania haka. :(


Oczywiście zapasowego haka nie miałem, więc w tym momencie siłą rzeczy moja wycieczka dobiegła końca. :(
Na szczęście z załatwieniem awaryjnego transportu nie było problemu.
W sobotę obskoczyłem kilka sklepów rowerowych w nadziei, że uda mi się znaleźć hak i uratować plany niedzielnego kółka, ale niestety zgodnie z przypuszczeniami nie udało mi się dostać odpowiedniego typu. Tym samym plany poszły do piachu. :(
Od wtorku będę kontynuował poszukiwania, ale tym razem nie popełnię tego błędu i kupię też zapasową sztukę. Wszak wentyle czy dętki wozi się na wszelki wypadek, a te o wiele łatwiej dostać w sklepie...
Mam nadzieję, że sama przerzutka nie ucierpiała. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na pogiętą, ale okaże się po zamontowaniu.
Jegomość życzy wszystkim wesołych, rodzinnych świąt i smacznego jajeczka.
Pamiętajcie o swoich rodzinach. O tym, że je macie, po co i dlaczego je macie. W dzisiejszych czasach coraz więcej jest pasożytów, którzy o tym nie pamiętają i nie interesuje ich nic poza ich własnym jestestwem...
Świat byłby dużo lepszy, gdyby tego typu kreatury się nie rodziły...
Kategoria 0-49,99, Wiejskie tereny, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 16.11km
- Czas 00:52
- VAVG 18.59km/h
- VMAX 40.61km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 109m
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
W końcu jakieś jaskółki.
Czwartek, 2 kwietnia 2015 · dodano: 02.04.2015 | Komentarze 0
Pierwsze - wiadomo - wiosny nie czynią.Ale drugie czy trzecie i owszem.
Dziś, po kilku dniach nieprzyjemnych wichur, deszczu, a od wczoraj nawet gradu i śnieżyc stwierdziłem pod wieczór, że niebo jest czyste, tuż przed zachodem pokazało się słońce, a wiatry ucichły do poziomu przeciętnego, a chwilami nawet poniżej. Ponieważ dochodziła już 20, nie było sensu wybierać się na jakąś dłuższą jazdę. Tym bardziej, że rano trzeba wstać. Wyskoczyłem więc na skromny spacerek.
Niestety ostatnie opady pozostawiły swoje piętno i gdy tylko zjeżdżałem z asfaltu pakowałem się w błoto. Jutro znów będzie szorowanko. :(
Gdy zrobiłem sobie przerwę na zdjęcia na mojej miejscówce do robienia panoram Poznania, po chwili pojawił się radiowóz i w mym kierunku skierowało się dwóch panów mundurowych. Z daleka się ładnie przywitałem i zapytałem, czy przyjechali robić ze mną zdjęcia. :)
Panowie zdjęciami nie byli zainteresowani, ale bardzo ich zaciekawił ProX, którego świecący na zielono wskaźnik naładowania z daleka wydał im się kontrolką jakiegoś pojazdu mechanicznego - jak określili i właśnie dlatego zaszczycili mnie swoją wizytą. Stałem bowiem w miejscu, po którym pojazdy mechaniczne mają zakaz poruszania się. Panowie policjanci okazali się bardzo sympatycznymi gośćmi, których z tego miejsca chciałbym serdecznie pozdrowić. Oby więcej takich pozytywnych ludzi zatrudniała policja. Z pewną dozą nostalgii i tęsknoty przyjrzeli się rowerkowi, a przednia lampka i jej 2000 lumenów zrobiła na nich piorunujące wrażenie, co było słychać nawet wówczas, gdy oddalając się ode mnie prowadzili na jej temat ożywioną dyskusję. Chwilkę porozmawialiśmy. Okazało się, że również są rowerzystami i choć chwilowo nie mają rowerów gdyż swoje sprzedali, planują w najbliższym czasie zakupić sobie nowe bicykle. Swojego czasu służyli nawet w policji rowerowej w Poznaniu. Na koniec pożegnaliśmy się i życzyliśmy sobie spokojnego wieczoru.
Trochę przemarzłem podczas tej rozmowy, więc ze zdjęć w sumie wyszły nici. Spakowałem sprzęcicho i ruszyłem w drogę powrotną trochę nadkładając drogi ze względu na błoto.
Jeszcze tam wrócę. Muszę w końcu zrobić sensowną panoramę. Jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Dwa już mam za sobą...
Dobranoc. :)
Kategoria 0-49,99, Miasto, Takie tam kręcenie, Trochę zimno, Łańcuch_B2
- Aktywność Chodzenie
Pogłoski o moim odejściu były mocno przesadzone.
Czwartek, 2 kwietnia 2015 · dodano: 02.04.2015 | Komentarze 0
Tą parafrazą słynnego powiedzenia Marka Twaina - jednego z większych moim zdaniem śmieszków i dowcipnisiów w historii literatury pozwolę sobie zdementować mój wczorajszy niewinny żarcik. :)Choć na skutek rozmowy telefonicznej z moim kolegą rzeczywiście wprowadzam pewne zmiany (a raczej wracam do starych aktywności), to w żaden sposób nie będą one kolidowały z moimi wycieczkami rowerowymi. Mało tego - jedno z drugim zajebiaszczo będzie się komponowało i uzupełniało, dzięki czemu szybciej nabiorę formy pozwalającej na nieco dłuższe dystanse, niż skromne 100 km wokół komina.
Byczek może więc nie czuć się zagrożony tym, że pójdzie w odstawkę lub co gorsza - na targ.
- Temperatura 7.2°C
- Aktywność Chodzenie
Zmiany...
Środa, 1 kwietnia 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 0
Po wczorajszym wieczornym telefonie od znajomego, przemyśleniach i przespaniu się z pewnymi rzeczami doszedłem do wniosku, że muszę wprowadzić pewne zmiany.Duże zmiany...
Skutkiem ubocznym będzie niestety to, że nie będę miał możliwości jeżdżenia na rowerze.
A szkoda, bo dopiero zaczynałem się wkręcać na nowo...
Być może rower sprzedam, a być może uda mi się go gdzieś zostawić na przechowanie na bliżej nieokreślony okres, aż będę mógł do jeżdżenia wrócić.
Siłą rzeczy nie będę też prowadzić tego bloga.
Bo i co miałbym na nim umieszczać, skoro nie będzie materiałów nań?
W sumie strata i tak niewielka, bo dystansów długich jeszcze nie trzaskałem, wpisów niewiele, a czytała mnie zaledwie mała garstka ludzi zapewne w przerwach pomiędzy ciekawszymi zajęciami.
Mimo to nie będę usuwał konta.
Może się zdarzyć bowiem, że któryś z moich nielicznych wpisów pomoże komuś zaplanować miłą wycieczkę po okolicach Poznania.
Jegomość żegna.
Kategoria Wiatry Niespokojne, Trochę zimno, Miasto, Deszczowo, 0-49,99
- DST 26.51km
- Czas 01:26
- VAVG 18.50km/h
- VMAX 39.19km/h
- Temperatura 5.5°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta cholerna pogoda, czyli wokół Rusałki... x4
Wtorek, 31 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 0
Od kilku dni mnie nosi. Pogoda daje się we znaki. Do pracy zamiast rowerem jeżdżę samochodem, bo... deszcz.W sobotę chciałem pojechać do Zielonki, wjechać na Dziewiczą Górę i trochę się pokręcić po tamtejszych dróżkach, ale stwierdziłem że nic na siłę. Wciąż lało... i wiało...
We łbie różne myśli, których nie ma jak rozładować.
Dziś, po niemal tygodniu abstynencji miałem już dosyć. Ile można siedzieć w domu, myśleć o różnych rzeczach i robić nic? "Nic" to może źle powiedziane, bom ostatnio wręcz zawalony różnymi rzeczami, ale obowiązki te nie są w stanie rozładować mojej energii. I tej dobrej i tej złej.
W końcu nie wytrzymałem. Ok. 21:00 stwierdziłem, że jadę nad Rusałkę. Zrobię kółko i wrócę do domu. Dystans malutki, ale może jak mnie zleje i solidnie przewieje, to będę inaczej funkcjonował.
A wiater dziś, że hoho. Jeśli wierzyć ICMowi, to w porywach i do stówy dochodzi.

I tak też zrobiłem. Czym prędzej się wyszykowałem, żeby nie zdążyć się rozmyślić.
Telefon i portfel wylądowały w workach foliowych, ja wylądowałem w ciuchach przeciwdeszczowych i w drogę.
Dziś jest zdecydowanie jeden z tych dni, kiedy jazda z górki czy pod górkę nie ma w sumie większego znaczenia. Bardziej liczy się fakt jazdy pod wiatr, czy z wiatrem. No chyba, że pod wiatr i pod górkę to wtedy w ogóle jest masakra. :)
Przez chwilę miałem wrażenie, że wiatr jakby przestał wiać. Ale szybko zrozumiałem jak się mylę widząc wyprzedzającego mnie lecącego śmieciocha. :)
Za to jazda pod wiatr od razu przywołała pod mój czerep pierwsze wakacje rowerowe na Bornholmie przed laty i taką oto sympatyczną przygodę:
Pewniego letniego dnia wybraliśmy się oto na wycieczkę ze Svaneke do Ronne celem powrotu wybrzeżem. Pierwszy etap podróży idealnie prosty. Niestety - również prawie idealnie prosto pod nie byle jaki wiaterek. Gdy po ponad godzinie jazdy na największym przełożeniu stwierdziliśmy, że ujechaliśmy raptem 6 km zapadła decyzja: zawracamy. Powrót zajął jakieś 15 min. bez specjalnie mocnego pedałowania. :)
Wracając jednak do polskich realiów:
Nad Rusałkę dotarłem stosunkowo szybko przy raczej bocznym wietrze. Tamże odpaliłem światełko i jazda w drogę po lekkim błotku, kałużach i pomiędzy leżącymi na drodze gałęziami.W drugiej połowie kółka stwierdziłem, że może by zrobić drugie. No to zrobiłem. Na początku drugiego okrążenia wyraziłem chęć dokręcenia również trzeciego. Po chwili stwierdziłem, że w sumie dlaczego by nie cztery? Z każdym kolejnym okrążeniem wiatr jakby się wzmagał, na drodze leżało coraz więcej gałęzi, a drzewa coraz mocniej trzeszczały i skrzypiały. Na szczęście nie spotkałem żadnego z nich na swojej drodze i vice versa. I całe szczęście. Nie chciałbym bowiem jutro przeczytać na epoznaniu, że nad Rusałką dokonano makabrycznego odkrycia w postaci Jegomościa i jego bicykla leżących pod zwalonym pniakiem czy innym konarem.
Ostatecznie uznałem, że cztery kółka mi wystarczą i czas wracać. Zatrzymałem się jeszcze na moment aby zerknąć na falujące jezioro i ruszyłem w drogę powrotną.
Prawie na samym końcu podniósł mi ciśnienie pewien dżentelmen o twarzy raczej niezbyt skalanej myślą i intelektem jadący swoim rydwanem spod znaku trójramiennej gwiazdy. Najwidoczniej nigdy nie słyszał o tym, że jego psim, zasranym obowiązkiem jest, aby podczas skręcania przepuścić rowerzystę jadącego po DDR równoległej do toru jego jazdy.
Całe szczęście, że wiem po co mam szyję i rozglądam się nawet wówczas, gdy mam pierwszeństwo. Refleks i hamulce też nie najgorsze więc wyhamowałem, choć było blisko. Troglodyta zauważył mnie, gdy mu machałem, że pacan i ćwierćmózg, ale chyba nie do końca się zorientował w swoim błędzie. Chciałem w pewnym momencie nawet pojechać za nim i wytłumaczyć mu, że jest dureń i dlaczego. Zobaczyłem jednak, że podjeżdża do tzw. "restauracji" z żółtym "M" w logo. Dałem więc sobie spokój. Wszak los już go wystarczająco pokarał. Wiadomo - jaka "restauracja" tacy klienci. Gdybym zaczął mu tłumaczyć to i tak by nie pojął, a dodatkowo wystygłby mu Big Mac...
Mniejsza z troglodytami.
Po powrocie do domu stwierdziłem, że:
1. Ja ubłocony.
2. Byczek ubłocony.
3. Telefon i portfel suche.
4. Od razu inaczej się czuję.
Byczek poszedł ociekać. Jutro będzie szorowanko.
Ja czym prędzej poszedłem pod prysznic. Z szorowankiem nie czekałem do jutra. :)
Bilans na dziś. Podczas kółek nad Rusałką przepłoszyłem:
1. 3 zające (1+2).
2. 2 kaczki, które okazały tym faktem bardzo duże niezadowolenie (x3).
3. Jakiegoś płaza. Prawdopodobnie ropuchę. No bo chyba raczej nie żabę?
4. Coś dziwnego, co bardzo szybko spitoliło. Chupacabra to raczej nie była. Ogólnie małe to było, więc się nie bałem. :)
Pomimo niekorzystnej aury natknąłem się też na kilku biegających człowieków oraz kilku na rowerach. Choć tych na własnych nogach było ciut więcej.
Dedykacja dla tych, którym się chciało i ostatecznie udało się dziś wyjść z domu:
Dobranoc. :)
Kategoria 0-49,99, Deszczowo, Miasto, Takie tam kręcenie, Wiatry Niespokojne, Łańcuch_B2
- DST 20.09km
- Czas 01:08
- VAVG 17.73km/h
- VMAX 40.75km/h
- Temperatura 15.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i kółko po lesie.
Środa, 25 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Po pracy kółko po lasku obok. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2
- DST 14.46km
- Czas 00:49
- VAVG 17.71km/h
- VMAX 33.09km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca.
Wtorek, 24 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Plus kółko po okolicznym lasku. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2