Info

Więcej o mnie.

Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 3
- 2015, Lipiec17 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj8 - 0
- 2015, Kwiecień11 - 2
- 2015, Marzec9 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń11 - 11
- DST 32.04km
- Czas 01:46
- VAVG 18.14km/h
- VMAX 38.68km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i coś tam na mieście.
Poniedziałek, 23 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Sprawuszka na mieście. Kategoria 0-49,99, Miasto, Praca, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 64.36km
- Czas 04:17
- VAVG 15.03km/h
- VMAX 41.84km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Łąki, lasy, knieje, bezdroża, ciut asfaltu. Czyli Śnieżycowy Jar.
Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 2
Tego dnia, z racji że nastała wiosna, zaplanowaliśmy oglądanie iście wiosennych kwiatków. Udaliśmy się więc na północ
od Poznania. Jako cel podróży wybrany został rezerwat dzikich kwiatów nieopodal Murowanej Gośliny oddalony
o niespełna 30 km od stolicy Wielkopolski. Dystans niewielki, jednakże trzeba wziąć poprawkę na to, że była to
moja pierwsza wycieczka po grypsku paskudnym i nie chciałem się za bardzo przeforsować. Na szczęście tego dnia
pogoda dopisała i świeciło piękne słoneczko, choć temperatura nie rozpieszczała. Z rana było niewiele ponad 0 st., a
świeże powiewy rześkiego wiatru chwilami przyprawiały o gęsią skórkę i powodowały, że chciało się szybciej
machać dolnymi kończynami, coby się jak najszybciej rozgrzać. W sumie więc same pozytywy. :) Bez czapki
i rękawiczek tym razem jednak się nie obyło. Wyjazd zaplanowany na ok. 10:00 opóźniony o jedynie 7 minut.
Elegancko. :) Pierwsze kilometry biegły wzdłuż Warty po nadwarciańskim szlaku rowerowym. Na wysokości Owińsk - za
Czerwonakiem przyszła kolej na pierwszą sesję fotograficzną. Nad rzeką, w pięknych okolicznościach przyrody i tego...
i niepowtarzalnej, druh Byczek zapozował wdzięcznie do zdjęcia na tle kościoła w Owińskach i
ustawił się wybierając uprzednio swój lepszy profil. :)

I jeszcze widok na same Owińska z tejże perspektywy:

Enty raz, który pokonywaliśmy ten odcinek szlaku spowodował, że kolejny przystanek zarządziliśmy jednogłośnie i
gremialnie dopiero w Biedrusku na moście. No, w zasadzie to jednocześnie i na moście i tuż
obok mostu, a konkretnie to obok stojących do dziś betonowych filarów po starej przeprawie z 1925r.
Interesującym jest fakt, że w porównaniu do stycznia Warta ma zdecydowanie niższy stan. Czyżby
susza i brak opadów? A może w Jeziorsku przykręcili kurek? Cóż - nie było w tym roku zimy i śniegu,
to i stopnieć nie miało co. A może zgodnie z tym, co ostatniego dnia stycznia pisał Romulus, zbliża się
okres lęgowy ptaków i niski stan wody może mieć związek właśnie z tym? Ot, niezła ciekawostka.

Pozostałości starego mostu.



Biedrusko zostało w tyle, a my popedałowaliśmy dalej w kierunku Promnic DDR z kostki, wzdłuż której stały
eleganckie barierki. Rzec by można - las barierek w barwach narodowych. :] Nie wytrzymałem. Musiałem się
zatrzymać i uwiecznić to krzywe dzieło geniuszu rodzimej architektury drogowej.

Historia lubi się powtarzać. Słyszałem, że w innych częściach Polski ponoć również można spotkać podobnie
okropny widok. Czyży kolejny wymysł jakiegoś kretyńskiego, unijnego - za przeproszeniem - urzędnika
niezbyt zdrowego na umyśle? A może nadgorliwość naszych wspaniałych drogowców?
Od tego miejsca kawałek dalej zjechaliśmy na szczęście z głównej drogi w nieco ciekawsze
rejony. Miejsce kostki zastąpiły betonowe płyty. :] Nawierzchnia z takich płyt miała może i swój
urok w PRLu, ale obecnie chyba wolę się poruszać po normalnym, przyzwoitym szutrze.

Około 1,5 km dalej płyty się skończyły i wreszcie zaczął się normalny, przyzwoity choć ciut nierówny szutr.
Bez porównania lepsze to, niż rytmiczne podrygiwanie na nierównych łączeniach zbrojonego betonu. Cóż, mistrzowi
Yodzie zapewne by to nie przeszkadzało. Wszak moc w nim wielka i lewitować potrafi. Jegomość woli jednak
śliczną polną drogę wraz z jej urokami. :)


Zanim wjechaliśmy do rezerwatu postanowiliśmy zjechać w dół do samej rzeki. Wcześniej jakoś nigdy tam nie
dotarliśmy, co jak widać było błędem. Omijał nas widok na spuściznę po naszych słowiańskich przodkach.
Efektownie może to nie wygląda, ale po lekturze komiksów o Kajku i Kokoszu można sobie wyobrazić,
co nasi dzielni przodkowie tu wyczyniali. Całe szczęście, że nigdzie się nie natknęliśmy na warownię
Hegemona. Może była za tablicą "Poligon wojskowy, wstęp wzbroniony". ;)
Ładnie tam.

Warta i jej dolina to jednak bardzo malownicze tereny, choć miejscami nieco nierówne.
Bałem się trochę tych nierówności. Nie tyle ze względu na siebie, co na Byczka cienkie koła. Nie chciałem wracać z
ósemkami. Dlatego ujechaliśmy jeszcze kawałek podziwiając widok budzącej się przyrody i po przebyciu
lekko ponad kilometra w stronę Obornik postanowiliśmy, że zawrócimy i
udamy się w końcu ku celowi naszej wyprawy, czyli do Śnieżycowego Jaru.
.







A oto sprawczyni całego zamieszania i akcji - Śnieżyca Wiosenna (Leucoium vernum L.):

Podczas wykonywania powyższej fotki nie zszedłem ze ścieżki i nie ucierpiał żaden kwiatek. :P
Trochę informacji o kwiatku.
Po opuszczeniu rezerwatu postanowiliśmy nieco zmienić drogę powrotną i ruszyliśmy nad brzegiem Warty w stronę Promnic. Jazda dostarczyła kilku rozrywek i wrażeń w postaci kilkumetrowych, stromych przewyższeń i dolinek oraz mojej niegroźnej gleby przy próbie podjechania pod jedną ze ścian na cienkich oponkach Byczka i z zapełnionymi sakwami.
Po drodze minęliśmy starą żwirownię. Niestety nie cały żwir został wybrany, co dało się odczuć.


Droga obok starej żwirowni
Później jeszcze tylko przepękać rytmiczne podskakiwanie na betonowych płytach i można się było delektować niefazowaną kostką brukową.W samym Biedrusku zrobiliśmy małą przerwę przy pałacyku na obfotografowanie machin jeżdżących i latających.


Antek od boczka

Drogę przez poligon opisywałem przy poprzedniej okazji, więc nie będę się powtarzał.
Reasumując - była to bardzo udana i miła wycieczka. :) Całe szczęście, że się udało wszystko zgrać i na nią wyruszyć.
Kolejne przygody ze Śnieżycami już za rok, a tymczasem trzeba odświeżyć sobie w pamięci multum starych szlaków, którymi dawno nie jeździłem i zaplanować kolejne ekscytujące trasy. :)
Kategoria 50-99,99, Trochę zimno, Wiejskie tereny, Wiosennie, Zwiedzanie, Łańcuch_B2
- DST 6.00km
- Czas 00:18
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 34.10km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do sklepu rowerowego po części do Planetki.
Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0
Czas przywrócić do świata żywych moją starą, wysłużoną Planetkę. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B2
- DST 10.49km
- Czas 00:37
- VAVG 17.01km/h
- VMAX 43.37km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca.
Piątek, 20 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Po przedwczorajszych przebojach mogłem w końcu pokazać Byczkowi, gdzie pracuję. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Zero wiateru, Praca, Łańcuch_B2
- DST 25.81km
- Czas 01:23
- VAVG 18.66km/h
- VMAX 36.75km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sprawuszki na mieście.
Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Kilka spraw do załatwienia w mieście. Nie musiałem przewozić żadnych klamotów, więc wybrałem dwukołowca zamiast stalowego rumaka. Kategoria 0-49,99, Miasto, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 13.04km
- Czas 00:43
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 40.40km/h
- Temperatura 3.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Choroba, falstart, naprawa, nocny spacerek.
Środa, 18 marca 2015 · dodano: 20.03.2015 | Komentarze 0
Dawno mnie tu nie było. No ale tak to jest, gdy człowieka dopadnie grypsko i uziemi w łóżku. Nie ma jednak tego złego - doświadczyłem przynajmniej rzeczy do tej pory niespotykanej dla mnie, jaką było 39 st. gorączki. Śmieszne to uczucie, gdy świat zaczyna wirować przed oczami. :)Później trochę zawirowań, dużo załatwiania spraw i mało czasu, a w efekcie i chęci do jeżdżenia.
I tak oto uzbierał się miesiąc z małym hakiem, przez który nie dosiadałem mego Byczka. :(
Urwanie głowy jednak się skończyło i wreszcie mogłem zostawić auto pod domkiem, a samemu wybrać się do pracy rowerem. I tak też uczyniłem. Niestety - w tym momencie dochodzimy do tytułowego falstartu. Ujechałem bowiem raptem 800m, po czym skończył mi się łańcuch. :/
Czasu coraz mniej, do pracy trzeba dotrzeć, łańcuch na ziemi, a ja zgubiłem niedawno zakupioną spinkę. I co teraz? Ano nic - chcąc nie chcąc musiałem wziąć mojego choruszka i odprowadzić do domu, a samemu jednak odpalić automobil.
W sumie sytuacja okazała się niezłą okazją do kupna nowego łańcucha na przekładkę, bo napęd jest w bardzo dobrym stanie i stan ten warto przedłużyć. Po pracy zatem udałem się czym prędzej do sklepu po spinkę, skuwacz, nowy łańcuch i przy okazji olej do smarowania tegoż.
Po wyczyszczeniu złamasa sprawdziłem jego zużycie i okazało się, że wynosi ok. 30%. Można zatem śmiało zakładać nowy.
Po przywróceniu życia bicyklowi wypadało oczywiście wyruszyć na jakąś małą przejażdżkę. Ponieważ w międzyczasie się ściemniło, założyłem ProX-a, zapakowałem do sakwy aparat i statyw i wybrałem się za miasto wiedziony nadzieją, że może będą jeszcze jakieś pozostałości po wczorajszej zorzy. Niestety - naiwnym. Po zorzy nie było już śladu, ale i tak udało mi się złapać kilka ciekawych ujęć miasta (i nie tylko) nocą.


Chwilę później podjechałem pod maszt GSM widoczny w centralnej części powyższej fotografii. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc w Poznaniu. Dlaczego? Rozciąga się stąd doskonały widok na cały Poznań. Od stadionu do kopania piłki, po podpoznański Czerwonak. Za dnia widać również wieżę widokową w Puszczy Zielonce. Oto widok na Piątkowo wraz z wieżami telewizyjnymi.

Zrobiłem też panoramę, ale niestety ustawiłem zbyt krótki czas naświetlania i efekt jest taki sobie. Ale mimo wszystko podzielę się nią. :)

Miło jest w końcu wrócić do świata pedałowania. :)
Kategoria 0-49,99, Miasto, Takie tam kręcenie, Trochę zimno, Wiosennie, Łańcuch_B2
- DST 23.71km
- Czas 01:12
- VAVG 19.76km/h
- VMAX 33.28km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobotni spacerek
Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 19.02.2015 | Komentarze 0
Ostatnimi czasy mało jeżdżę. :( Albo jakieś wyjazdy, albo inne sprawy zaprzątały mi głowę. Niemniej na sobotę był plan.Z podkreśleniem na BYŁ, bo po piątkowym Ostatnim występie w mieście, w sobotni poranek obudziłem się z lekką niechęcią do wyruszania na bicyklowe wojaże.
Miałem co prawda opracowaną ciekawą trasę, jednak po prostu mi się nie chciało. Tym bardziej, że w domu wzywało trochę obowiązków.
Z drugiej strony - pogoda była tak wiosenna i słoneczna, że grzechem byłoby jej nie wykorzystać i dusić się w czterech ścianach.
Wybrałem więc opcję kompromisu, czyli wyskoczyłem na krótki spacerek wokół komina. Trochę pedałowania, trochę dreptania, trochę delektowania się rześkim, wiosennym powietrzem i takimże Słońcem.
Czasu dzięki temu wystarczyło zarówno na przyjemności jak i na obowiązki. No i na zabawę w kucharza w kuchni (ale to chyba bardziej się zalicza do przyjemności ;) )
Trasa nie ucieknie - zrobię ją innego dnia. :)
Kategoria 0-49,99, Takie tam kręcenie, Wiejskie tereny, Wiosennie, Zero wiateru, Łańcuch_B1
- DST 76.14km
- Czas 04:14
- VAVG 17.99km/h
- VMAX 47.45km/h
- Temperatura 1.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Poligon w Biedrusku i nadwarciański Szlak Rowerowy.
Sobota, 31 stycznia 2015 · dodano: 31.01.2015 | Komentarze 5
Rzutem na taśmę ostatnia wycieczka podczas tego księżyca.
Wycieczka ta chodziła za mną już od kilku dni jako trasa sentymentalna wiodąca przez miejsca, którymi się poruszałem rozpoczynając swoje bicyklowe przygody kilka lat temu. Ciepło wspominam te miejsca, więc chciałem je sobie nieco odświeżyć. Dziś jednak o mało co bym nie pojechał, gdyż rano byłem padnięty ze zmęczenia.
Głównie za sprawą ostatniego tygodnia. Krążyłem autem między Szczecinem, Kaliszem a Poznaniem, przez co nakulałem ponad 1000 km. Kluczową rolę jednak odegrały częste pobudki ok. 4:00 oraz wieczorne problemy z zaśnięciem.
Mała dygresja i wątek poboczny:
Jadąc do Szczecina musiałem przystanąć w 1/3 drogi na 15 minut i się zdrzemnąć. Oczy tak mi się zamykały, że gdybym tego nie zrobił, to niechybnie bym zasnął za kółkiem i skończył w jakimś rowie lub na drzewie. Jak na mnie jest to o tyle niezwykłe, że jestem odporny na brak snu i pierwszy raz musiałem podjąć decyzję o drzemce w trasie. Dalej już mi się jechało nie najgorzej.
Z drugiej strony nie ma się co dziwić - całą noc nie spałem - poprzedniej również prawie nie zmrużyłem oczu. Tymczasem wyjeżdżałem o 5:00.
Warto pamiętać o tym, że głupie 15 minut drzemki może uratować samochód, a nawet zdrowie, czy wręcz życie. Tak więc kwadrans to chyba niewygórowana cena. Niestety - wciąż wielu lekkomyślnych (żeby nie rzec głupich) ludzi bagatelizuje to, że aby zasnąć i spowodować wypadek wystarczy dosłownie kilka sekund i jadą na siłę, przez co rozbijają swoje auta...
I w sumie pieprzyć ich - nie żal mi ich. Gorzej, gdy przez swoją głupotę rozbijają cudze życia i rodziny...
No ale koniec moralitetów - nie po to tutaj wszyscy się zebraliśmy, aby słuchać/czytać kazań Jegomościa. ;)
Obudziwszy się dziś tuż przed 9:00, Jegomość stwierdził, że:
1. Jest zmęczony i niewyspany.
2. Nie chce mu się.
3. Na dworze dmie wiater. Może nie jakoś szczególnie mocny, ale nieprzyjemny i w porywach do 50km/h
4. Pogoda do tylnej części ciała.
5. "Ehh - gdyby była tak śliczna pogoda jak kilka dni temu, to byłaby zupełnie inna rozmowa".
Ogólnie więc nie warto.
Z drugiej strony cóż robić innego? Leżeć w domu i oglądać znów seriale? Komputer i filmy mają być wypełnieniem czasu, a nie sposobem na życie. Tym bardziej, że Jegomość ma z machinami liczącymi do czynienia naprawdę sporo w ciągu tygodnia.
Podczas tych dywagacji okazało się, że niebo się przejaśnia i zaczyna napitalać słonko. Wiater co prawda nie ucichł, ale był akceptowalny. No i szybka lektura ICMu oraz Google Maps pozwoliła stwierdzić, że przez prawie całą wycieczkę będzie wiało z tyłu lub z boku, a odcinków, gdzie będzie dmuchało prosto w mordę będzie niewiele i w dodatku często osłonięte lasem czy innym dobrem.
Zatem W DROGĘ!
Wyruszyłem późno, bo o 10:30. To była ta przyjemniejsza część imprezy, albowiem dmuchało w plecy, więc nie było większym problemem utrzymywać prędkość w okolicach 30 km/h.
Po kilku km zjechałem w las i skończyło się rumakowanie. W ostatnich dniach cokolwiek popadało, a dziś w nocy niezbyt chciało przymrozić, więc leśne i polne drogi pełne były błotka i innych atrakcji. Nie muszę chyba, przypominać, że Byczka podkowy nie należą do przesadnie masywnych. ;)
Ale i tak dawaliśmy radę.
Po jakimś czasie dotarłem do stacji kolejowej w Złotnikach:

Jeszcze kilka km i wkraczamy z Byczkiem na teren poligonu. Przy wjeździe znajduje się mapa poglądowa na to, gdzie można, a gdzie nie wolno się zapuszczać. I to pod żadnym pozorem, jeśli nie chcemy skończyć z jakimś pociskiem w czerepie:

Do mapki dołączony jest również regulamin przejazdu:

Lektura regulaminu daje nam znać, że to nie przelewki. Na szczęście na wyświetlaczu nie było napisu "STÓJ - OSTRE STRZELANIA". Mogłem zatem spokojnie i legalnie udać się w dalszą podróż. Wcześniej przejeżdżając przez poligon zatrzymywałem się tylko przy ruinach kościoła w Chojnicy. Tym razem postanowiłem obejrzeć również to, co zawsze omijałem.
I tak, po niecałych dwóch km dojechałem do pomnika upamiętniający mord na okolicznych mieszkańcach dokonany przez hitlerowców dnia 2. września 1939r.

Kawałek dalej znajduje się zjazd z głównej drogi do Glinna. Po ujechaniu 500m trafiamy na ukrytą - urokliwą polankę, a na niej kamień upamiętniający Wojciecha Bogusławskiego oraz fundamenty dworku, w którym mieszkał.

Po drodze jednak mijamy mokradła:

Po kolejnych ok. 5 km. Trafiamy dojeżdżamy do miejsca, gdzie była wieś Chojnica. Trafiamy tam na stary cmentarz w lesie.

Najświeższe nagrobki datowane były na koniec 1. połowy XX w. Najstarsze, które się zachowały i były czytelne pochodziły z II połowy XIX w. Przy wielu z nich można znaleźć znicze. A więc pamięć o tych ludziach jeszcze nie zginęła.
Zadbany był nawet grób NN:

Kawałek dalej dojeżdżamy do wspomnianych wyżej ruin kościoła:

Po drodze jeszcze mały rzut oka na ścieżkę zdrowia, na której szkolą się żołnierze:

I po następnym kilometrze dojeżdżamy do końca poligonu. Cała droga przez poligon ma niespełna 10 km. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji nią jechać, to szczerze polecam.
Po wyjechaniu z terenu poligonu skierowałem się w dół Biedruska - w stronę Warty, aby wjechać na Nadwarciański Szlak Rowerowy i tamtędy udać się do Poznania. Malownicza trasa wiodąca przez lasy i pola biegnąca - jak sama nazwa wskazuje - wzdłuż Warty. Błotka również było całkiem niemało, ale znośnie.
W pewnym miejscu zjeżdżam z Nadwarciańskiego, aby dalej jechać nad samą rzeką.
Rzeka tej zimy ma wyjątkowo wysoki poziom, który utrzymuje się już od dłuższego czasu. Jest to o tyle dziwne, że w sumie nie ma wielu opadów. Widać to już było na moich zdjęciach z wypadu do Obrzycka. Widać i tu:

Pod słońce niestety fotka wyszła przyciemniona.

W oddali - na widnokręgu dymiący - 200m komin Elektrociepłowni Karolin. Dzięki niemu poznaniacy mają cieplutko w domkach.
Odcinek ten ma kilka urozmaiceń w postaci np. przeszkód terenowych. Oto jedna z nich:

Innym razem są to piaski, w które latem koło potrafi się zapaść na blisko 20 cm. Jest zacnie. :)
W końcu Jegomość dotarł do Poznania. A tutaj na estakadę kolejową:

Lubię tę budowlę. Mam już jej zdjęcia od każdej strony i o prawie każdej porze roku oraz o różnych porach dnia. A mimo to za każdym razem, gdy tędy przejeżdżam, muszę wykonać kolejne zdjęcie. To jest silniejsze ode mnie. :)
Oprócz tego zaliczyłem dziś Rusałkę i Strzeszynek - kolejne sentymentalne miejscówki, w których dawno nie byłem jednakże tam już się nie zatrzymywałem na robienie zdjęć, bo czas naglił. Wyjechałem późno, mnóstwo czasu straciłem na przystanki i zwiedzanie poligonu oraz na jazdę i przedzieranie się wzdłuż Warty i się obawiałem, że zastanie mnie zmrok, a tymczasem wyposażony byłem jedynie w czołówkę.
ProX musiał dziś zostać w domu i się podładować, bom dał ciała i nie naładował go wieczorem.
Kategoria 50-99,99, Miasto, Wiejskie tereny, Zwiedzanie, Łańcuch_B1
- DST 5.54km
- Czas 00:18
- VAVG 18.47km/h
- VMAX 35.37km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Test lampki ProX Dual
Poniedziałek, 26 stycznia 2015 · dodano: 28.01.2015 | Komentarze 0
Ha! Kolejna zabójcza trasa. :)Ale tym razem nie o wycieczkę chodziło, a o udanie się na pobliskie pola celem przetestowania nowej lampki w warunkach nocnych.
Rzec muszę, że lampka zacnie daje czadu. 2000 lumenów przy pomocy dwóch diod 10W wypala na wylot ciemność przed bicyklem pozwalając tym samym na bezpieczną jazdę. Załączony akumulator wg producenta ma pojemność 8Ah i emituje prąd o napięciu 8,4V. Z prostego rachunku zatem wynika, że naładowany do pełna akumulator na maksymalnym trybie powinien nam wystarczyć na ponad 3h ciągłego świecenia.
Ale ale. Lampka przecież nie musi świecić cały czas na full. Mamy jeszcze tryby 50% i 20%, które skutecznie nam wydłużają czas działania. Jakby tego było mało, jest też tryb migania, choć nie wiem, po co to komu.
Z moich krótkich obserwacji wynika, że na asfalcie bez oświetlenia ulicznego spokojnie wystarczy tryb najsłabszy, czyli 20%, a na polnej, czy leśnej drodze 50% radzi sobie bardzo dobrze. Z pełną mocą natomiast trzeba uważać, ażeby nie oślepiać innych użytkowników.
Cyklista na bieżąco może monitorować aktualny poziom naładowania aku dzięki trzem diodom.
Całość jest wykonana estetycznie i całkiem nieźle. Obudowa lampki jest z aluminium i dodatkowo posiada użebrowanie zwiększające powierzchnię oddawania ciepła.
Moim zdaniem przydałby się drugi przycisk, który by służył do przełączania pomiędzy pełną, a ustawioną wcześniej mocą. Coś na kształt przełącznika świateł drogowych/mijania. Dzięki temu można by było szybko się przełączać pomiędzy trybami, aby nie oślepiać jadących z naprzeciwka. Obecnie za każdym razem trzeba "odklikać" pełną sekwencję, co na dłuższą metę może być wkurzające.
Urządzonko przyjeżdża zapakowane w estetyczny kartonik, a w środku oprócz lampki właściwej, akumulatora i ładowarki znaleźć można również... uchwyt umożliwiający przerobienie świecidełka w czołówkę. Genialne. :)
Na koniec kilka fotek. Niestety nie oddają one rzeczywistego efektu, ale jest przynajmniej punkt odniesienia:
1. Tryb najsłabszy, czyli 20%:

2. Średni (50%):

3. I wreszcie najmocniejszy - pełna para:

Trybu mrugającego niestety nie udało mi się uchwycić, ponieważ na zdjęciu lampka albo świeciła, albo nie świeciła. ;)
Dla porównania natomiast mój dotychczasowy zestaw oświetleniowy składający się z pięcioletniej lampki Authora i kupionej w zeszłym roku czołówki z diodą 7W:

Tak naprawdę to wbrew pozorom zestaw ten radził sobie nie najgorzej jeśli miał świeże baterie. Z ProXem natomiast jazda po zmierzchu będzie zupełnie nowym doznaniem. :)
Zdjęcia są trochę zaszumione, bo mój aparat cieńko sobie radzi na swoim maksymalnym ISO=400, a do tego już mi się nie chciało przepuszczać przez program do odszumiania. Przeżyjecie. :P
Kategoria 0-49,99, Trochę zimno, Wiejskie tereny, Łańcuch_B1
- DST 101.25km
- Czas 05:10
- VAVG 19.60km/h
- VMAX 38.55km/h
- Temperatura -2.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Wronek przez Bytyń
Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 0
Pierwsza setka od 2,5 roku. :)Wyjazd zaplanowany między 8:00, a 8:30. Wbiłem się w środek okienka.
Temperatura pokazywana na liczniku oscylowała w okolicach -1 a +1 st., choć był moment, gdy wyszło słońce, że wyskoczyło 3 st.
Troszkę mnie to dziwiło, bo pomimo bezwietrznej pogody, gdy temperatura zaczynała schodzić do -1 st., to robiło mi się chłodno. Zastanawiałem się, co jest nie tak. Początkowo zwaliłem to na podwyższoną wilgotność wynikającą z mgły, ale gdy dojechałem do Ostroroga i zauważyłem na jakimś termometrze temperaturę o 2 st. niższą, niźli by to wynikało ze wskazań mego urządzenia. A więc tu był pies pogrzebany! Moja Sigma jest niepoprawną optymistką. Durna baba...
Później jeszcze raz zweryfikowałem błąd wskazania na innym mijanym termometrze i wynik był podobny. Cóż - muszę skalibrować go z termometrem lekarskim, aby mieć dokładny punkt odniesienia, a do tego czasu będę odejmował 2 st. od wskazań.
Pogoda początkowo była niezbyt słoneczna. Ot - fajnie bo bezwietrznie, ale zachmurzone niebo. W zasadzie to dupy nie urywało, ale jechało się nie najgorzej.

Całe szczęście, że w nocy przymroziło. Dzięki temu to, co było dalej mogłem pokonać na kołach, a nie na nogach ubłociwszy się przy tym po kolana. Choć i tak miejscami było dość ciężko ze względu na cienkie oponki Byczka. Muszę je wymienić na coś grubszego bo zajechaniu obecnych.
Po jakimś czasie pogoda zaczęła się robić coraz lepsza. Wyszło nawet słońce, dzięki czemu można było uchwycić drzewko zmęczone życiem:

Gdzieś tam na dole chyba ma jeszcze jedną żywą gałąź. Ale co to za życie...
W Kaźmierzu przejechałem przez rynek, ale nie chciało mi się zatrzymywać. Dopiero na wylocie zauważyłem ciekawy obiekt w postaci... rakietki:

Ponieważ tradycji musi stać się zadość, muszę umieścić zdjęcie jakiegoś krzyża, czy innej kapliczki. Ustrzeliłem kapliczkę. Jedną - taką żółtą - w Żalewie. Na marginesie - całe szczęście, że używanie prawego Alt-u nie nastręcza mi trudności w przeciwieństwie do wielu osób, których umiejętność ta przerasta. Inaczej zabrzmiało by to co najmniej dziwnie:
Kapliczka w... zalewie? Hmmm, a może w sosie własnym? ;)

W końcu dojechałem do Bytynia, skąd skierowałem się na Pólko. I tutaj niespodzianka. Słońce, które od pewnego czasu świeciło z prawie bezchmurnego nieba znikło. Widoczność spadła do ok. 100m, a moje ubranie oraz Byczek zaczęły zmieniać kolor na... biały. Drogą dedukcji i eliminacji doszedłem do tego, że wraz z moim bicyklem zostaliśmy otoczeni przez zjawisko atmosferyczne zwane potocznie mgłą. Owa mgła zaczęła się nagle. Jadę sobie w słońcu, a po chwili znajduję się w mleku. Udało mi się nawet uchwycić granicę zjawiska i drogę wraz z całym horyzontem ginącą z widoku kawałek dalej, choć zdjęcie (w dodatku z komórki) niestety nie oddaje rzeczywistości.


Na wszelki wypadek włączyłem oświetlenie aby kierowcy mieli szansę dostrzeżenia mnie i ruszyłem dalej.
W Pólku odbiłem w prawo, aby zawitać na... Malibu. Czyli do przystani w Komorowie nad jez. Bytyńskim. W przeciwieństwie do poprzedniej wycieczki, tym razem Byczek nie miał możliwości zakamuflowania się. Dlatego znienacka zrobiłem mu zdjęcie, jak kontempluje zamarznięte jezioro i jedną z licznych wysp, która choć znajdowała się 50m od nas, to było ledwo widoczna. Szkoda, że była ta mgła. Liczyłem na kilka fajnych fotek, a tak to dupa mleczna.

Cóż - trzeba było ruszyć dalej. Kilka machnięć pedałami i po 15 km dokulałem się do Ostrorogu, gdzie uchwyciłem wciśnięty między miejską zabudowę przybytek niebieski.

Podczas zawracania na ulicy w celu wykonania powyższej fotki okazało się, że jest całkiem ślisko. Prawie zaliczyłem glebę, gdy mi odjechało przednie koło. Zaskoczonym.
Kawałek dalej dojechałem do Wronek, gdzie na rynku urządziłem sobie mały popas.

Po małym odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną. Po drodze oczywiście musiałem uchwycić zakład karny. Wiadomo bowiem - być we Wronkach i nie widzieć więzienia to tak jak być w Poznaniu i nie widzieć napierdzielających się capów na ratuszu.

Podczas wykonywania powyższego zdjęcia naszła mnie obawa, czy aby za moment nie podjedzie do mnie ktoś, kto chciałby mi zadać kilka pytań. Wszak robienie zdjęć zakładu karnego przez zamaskowanego Jegomościa w kominiarce mogłoby się wydać komuś podejrzane. Na szczęście mój spokój nie został przez nikogo zmącony i mogłem bezpiecznie ruszyć dalej. :)
Po drodze minąłem jeszcze dwa zakłady największych pracodawców w okolicy, czyli Amicę i Samsunga.
Dalsza droga była na tyle nudna, że nie miała nawet zakrętów. Ot, prosty asfalt do samych Szamotuł, który ginął gdzieś tam za horyzontem. Wyglądało to mniej więcej tak:

Dalej już nie widziałem żadnych obiektów, które na tyle by mnie zainteresowały, aby je uwiecznić na błonie. Znaczy na karcie.
Dlatego Jegomość udał się prosto do domu.
Podsumowanie wycieczki:
Wypad ciekawy, choć pogoda mogłaby być lepsza. Głównie ze względu na mgłę, która przez dużą część trasy nie pozwoliła na podziwianie widoków, które były obok mnie. Mimo to było fajnie. :)
Kategoria Zero wiateru, Wiejskie tereny, Trochę zimno, 100-149,99, Łańcuch_B1