Info

Więcej o mnie.

Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 3
- 2015, Lipiec17 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj8 - 0
- 2015, Kwiecień11 - 2
- 2015, Marzec9 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń11 - 11
- DST 83.75km
- Czas 05:35
- VAVG 15.00km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Wzdłuż Warty do Obrzycka.
Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 23.01.2015 | Komentarze 4
Dziś będzie na bogato, bo udało mi się zrobić kilka fajnych fotek.Trasa pierwotnie ustalona na niecałe 70 km, ale kilka skoków w bok w okolice Zielonejgóry, a nawet za wielką wodę wydłużyły wycieczkę do niespełna 84 km. No i gicio. Wszak trzeba przed sezonem odbudowywać utraconą formę.
Wyjazd zaplanowany pomiędzy 8:30 a 9:00 udało się zrealizować z 6 minutowym zapasem. :)
Początkowo jechało się tak sobie - przez pierwszą godzinę, no - może półtorej padał deszcz. Raz mocniej, raz słabiej. Później tylko siąpiła mżawka, aby ostatecznie po niespełna 2h zupełnie przestało padać.
Teraz może taki mały, poboczny wątek filozoficzny:
Podczas przejazdu przez Oborniki zastanawiałem się, dlaczego tzw. "szlachta rowerowa" z pogardą patrzy na DDR i uważa, że IM nie przystoi po nich jechać, gdyż "DDR są dla plebsu na holendrach".
Bardzo częsty widok w Poznaniu - wzdłuż ulicy biegnie DDR, ale "szlachta" (w szczególności na szosówkach) z pewną dozą wyższości koniecznie musi jechać wśród aut po asfalcie, ponieważ ICH przepisy kodeksu drogowego nie dotyczą... Widok godny politowania...
Mimo wszystko jednak - jako że jestem ciekawy świata i pałam chęcią poznawania oraz rozumienia dziwnych zjawisk oraz osobliwości postanowiłem się jednak wczuć w "szlachtę" i zastanowić się, co siedzi w ich głowach, gdy w pełną ostentacją łamią przepisy. Przyczyn tego zachowania udało mi się znaleźć kilka:
1. Utrzymanie DDR. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że nawet gdy droga już powstanie, to i tak pełno jest na niej różnego rodzaju szkieł, piasku, kamieni, nierówności, zimą śniegu, lodu itp. Jazda po nich przypomina czasem tor przeszkód. Można złapać kapcia, "Filipa", lub nawet coś znacznie ciekawszego i intrygującego.
2. Bezmyślne wytyczenie. Gdy już ktoś wyznaczy taką drogę, to po jaką cholerę wije się ona jak jakaś wstęga i co kilkaset metrów przejeżdża z jednej strony ulicy na drugą? Jaki w tym sens, aby coś, co z założenia ma poprawiać bezpieczeństwo co kilkaset metrów narażało nas na kurs kolizyjny z samochodami? Widok częsty szczególnie w małych, przelotowych miejscowościach. Po kiego?
3. Przeszkody na drodze. Stoi drzewo na drodze? Oj tam oj tam. A któż by się nim przejmował? Przecież można wyznaczyć drogę przez... środek jego pnia:

Innym razem to będzie znak drogowy, latarnia uliczna czy jeszcze inny słupek. Dziwnym trafem pasy dla aut - nie wiadomo dlaczego - nie są wytyczane w taki sposób...
4. Nawierzchnia. Co kieruje - za przeproszeniem - urzędnikami, aby z uporem maniaka nawierzchnię DDR wykonywać z kostki? Z tego co wiem, to położenie asfaltu (szczególnie takiego, który wytrzyma niewielki nacisk powodowany przez rowery) jest mniejszy, niż wykładanie tej samej powierzchni kostką. Koszty więc odpadają. No chyba, że się mylę. Pomijam kwestię rzekomego niszczenia nadgarstków poprzez drgania kierownicy spowodowane jazdą po szczelinach między kostkami, bo to akurat uważam za brednię. Gdyby drgania kierownicy miały wichrować nadgarstki, to rowerzystom MTB chyba by poodpadały dłonie. Istotny jest natomiast opór toczenia. Na asfalcie jest on wyczuwalnie mniejszy. Gdy się jedzie do sąsiada za miedzą, to opór ten można pominąć. Gdy natomiast mamy w planie dłuższą wycieczkę, to już zaczyna mieć znaczenie. Zimą z kolei podczas mrozu kostka jest dużo bardziej śliska, niż asfalt. Same wady.
5. No i wreszcie duma. "A co JA będę jechał poboczem? Przecież JA jestem takim samym użytkownikiem drogi jak inni". Tak - drogi "szlachcicu". Jesteś takim samym użytkownikiem drogi jak inni, a więc dotyczą Cię takie same przepisy jak innych. Dlatego z łaski swojej schowaj swoją i roszczeniową postawę do kieszeni i mykaj grzecznie tam, gdzie Twoje miejsce. Gdybyś na DDR zobaczył jadący lub parkujący samochód, to zapewne byłbyś pierwszy do zlinczowania jego kierowcy...
Pomimo czterech - bądź co bądź - ważnych przyczyn pozostanę jednak przy korzystaniu z dróg dla rowerów. Może i trochę wolniej przez to pojadę, ale na pewno bezpieczniej. Wszak - jak już pisałem - na biciu chorych rekordów mi nie zależy.
Wpisem tym narażę się zapewne tzw. "rasowym" rowerzystom, którym rower zastępuje cały świat, a nawet żonę, męża, czy wręcz rodzinę, ale co mi tam - gdy widzę problem, to wyrażam na jego temat swoje zdanie. Jeśli komuś się ono nie spodoba to tylko będzie oznaczało, że jest coś na rzeczy. ;)
Wracając jednak do wycieczki i jej opisu.
W samych Obornikach można znaleźć ciekawie położony amfiteatr:

Uroku mu dodaje drzewna sceneria. Świetna sprawa latem, gdy odbywają się jakieś spektakle podczas skwaru. Aż chyba upoluję jakieś wydarzenie i wybiorę się tam w najbliższe wakacje.
Kawałek za Obornikami trafiamy wioseczkę Bąblin, a w niej zakon. Tutaj ostrożnie i cichaczem trzeba było pyknąć fotkę i czym prędzej się zmywać, aby nikt nie sprowadził mnie na złą drogę:

Tym razem się udało. Po pstryknięciu fotki szybko wskoczyłem na mego bicykla i braciszkom nie pozostało nic innego, jak zjedzenie Marsa i odsłuchanie "My Girl" Nirvany z reklamy tegoż batonika. ;)
A tu wspomniana reklama:
Droga od Obornik praktycznie cały czas była jednym, łagodnym i długim podjazdem.
Po drodze małe zahaczenie o Zielonągórę. Hmmm, jak to się właściwie powinno poprawnie odmieniać?
Analogicznie jak Koziegłowy? Czyli: Byłem w Koziegłowach?
Czy może tak jak Białystok? A więc: Byłem w Białymstoku?
Tak więc: Byłem w Zielonejgórze, czy: byłem w Zielonagórze?
Intuicja podpowiada mi, że pierwsza opcja jest poprawniejsza, ale może to wynikać z sugestii wynikającej z odmiany miasta Zielona Góra.
Czy są tu jacyś poloniści? Jeśli tak, to poproszę o zajęcie stanowiska w tej intrygującej sprawie. :)
O. Tak to wygląda:

Kawałeczek za Zielo... tą miejscowością znajduje cel podróży, a więc Obrzycko, na którego obrzeżach - po drugiej stronie Warty został umiejscowiony pałacyk z pięknym parkiem. Całość jest własnością UAM i nosi wdzięczną nazwę "Dom Pracy Twórczej".
Przylegający park można zwiedzać, natomiast w "Domu" można wynająć nocleg, sale konferencyjne, czy inne rarytasy i frykasy.
Oto pała cyk:

A tutaj pomnik przed nim. Nie wiem, co to jest, ale ładne to:

Nie omieszkałem również sfocić mego Byczka w pięknej scenerii:

Całość jest naprawdę ładnie utrzymana. Aż chce się patrzeć:

Po zejściu niżej można rzucić okiem na rozlaną Wartę:

I w drugą stronę też:

A kawałek dalej taki oto korzonek, który ma własny dach:

Przyznam szczerze, że ten korzonek mnie zaintrygował. Ciekawe, co kierowało osobą, która zdecydowała, że ma mieć on swoje schronienie i swój własny daszek. Czy jest to jakiś korzeń historyczny? A może jest to związane właśnie z pracą twórczą, która to ma się odbywać w tym miejscu? Niestety dociekania prawdy nie ułatwił fakt, iż korzonek nie został wyposażony w żadną tabliczkę informacyjną. Cóż - pozostało mi zatem tylko oddalić się z głową pełną domysłów i pomysłów.
Tymczasem kontemplując dotarłem do mostu na Warcie, z którego rozciągała się taka oto panorama Obrzycka:

Kawałek dalej udało się znaleźć ratusz widoczny na powyższej panoramie:

Przy okazji zauważyłem dość ciekawą sytuację. Otóż - na rynku w Obrzycku przed ratuszem biegnie ulica. Ulica jest jednokierunkowa ale na tyle szeroka, że spokojnie mieszczą się na niej trzy auta w szeregu. Pasy są jednak dwa, a nie trzy. Dlaczego? Ano dlatego, że tubylcy wydzielili je nie za pomocą oznakowania poziomego w postaci namalowanych linii. Nie - oni postanowili nie być tacy tuzinkowi i pasy ruchu rozdzielili... samochodami. Na samym środku drogi - wzdłuż jej osi poustawiane są w szeregu samochody. To się nazywa fantazja...
Po opuszczeniu tej miejscowości trzeba było ruszyć powoli w drogę powrotną.
W Brączewie ciekawostka - można się natknąć na stary - nieczynny most kolejowy. Jako, że stare - porzucone budowle to jest to, co Jegomoście lubią najbardziej, trzeba było się mu przyjrzeć.
Z daleka wygląda on tak:

Nieco bliżej już tak:

A to widok pod nogami:

Jeszcze tylko mały skok skrótem na sąsiedni kontynent za wielką wodą:

I można wracać do domku.
Na koniec bonusik.
W starym młynie:

Oraz droga do młyna prowadząca:

Jak więc widać - nie cała droga usłana była asfaltem czy inną kostką. Był też stary - wiejski bruk, na którym lepiej nie przekraczać 12 km/h, jeśli nie chcemy dostać wstrząśnienia mózgu.
Ale i tak było gicio. :)
Kategoria 50-99,99, Deszczowo, Miasto, Wiejskie tereny, Zwiedzanie, Łańcuch_B1
- DST 3.20km
- Czas 00:15
- VAVG 12.80km/h
- Temperatura 6.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do sklepu po piwko na wieczór.
Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 16.01.2015 | Komentarze 0
Dziś rekord wszechczasów normalnie. No ale co zrobić? Co zrobić? :)
Kategoria 0-49,99, Wiejskie tereny, Wiosennie, Łańcuch_B1
- DST 45.47km
- Czas 02:35
- VAVG 17.60km/h
- VMAX 38.71km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Rundka po pracy.
Czwartek, 15 stycznia 2015 · dodano: 15.01.2015 | Komentarze 0
Po powrocie z pracy myk myk - uzupełnienie kalorii, przepakowanie się i na bicykl. Przy okazji nakarmiłem wreszcie czołówkę świeżo nabytymi bateriami. No - teraz to ona świeci zacnie. Choć stwierdzam, że czołówka jest dobra głównie na równą nawierzchnię. Na wertepach - z racji tego, że kąt padania światła jest bardzo zbliżony do kąta obserwacji - nie widać nierówności. :/
Zdjęć dzisiaj nie chciało mi się cykać. Zresztą podobnie jak wczoraj, krótko po moim wyruszeniu ściemniło się. Dlatego tym razem kółeczko bez zatrzymywania się. No prawie. Gdy zaczął padać deszcz to musiałem pochować dobytek do worków z zamknięciem strunowym, coby nie zamókł i się nie spsuł, a ponadto ze dwa lub trzy razy robiłem mały postój na sprawdzenie dystansu. W związku z tym, że wciąż nie dotarła przesyłka z zamówionymi akcesoriami, wśród których jest m.in. nowy licznik, korzystam z MyTracks w komórce. W sumie fajny i pożyteczny program. Polecam, jeśli ktoś jeszcze nie zna. Używam od kilku lat - odkąd się zaprzyjaźniłem z Androidem.
Odnośnie rzeczonej przesyłki, to muszę stwierdzić, że rowertour.com ma u mnie duży minus. Zamawiałem towar w piątek. Wczoraj podczas rozmowy telefonicznej pan mnie zapewniał, że wyślą go jeszcze w środę, a najpóźniej dzisiaj tak, że na piątek na pewno go dostanę. Niestety - w panelu klienta status zamówienia w dalszym ciągu jest "Do wysłania". Na ja pitolę - albo ma się towar, który się sprzedaje albo się go nie ma. Jeśli się nie ma, to należy o tym uczciwie uprzedzić klienta. Czy w stacjonarnym sklepie sprzedawca również informuje o braku towaru dopiero po uiszczeniu należności? Kpina!
Tym bardziej, że liczyłem na przetestowanie nowej lampki w najbliższy łikent.
No ale uciekłem jakoby na wątek poboczny, a tymczasem inne sprawy mam do opisania.
Podczas dzisiejszej jazdy dął wiatr. A że tradycyjnie było to "kółeczko", to dął raz z lewa, raz z prawa, innym razem od tyłu, żeby po chwili dmuchać prosto w mordę. Na dodatek przez prawie połowę trasy jechałem w deszczu. :/ No ale w sumie w porównaniu do ulew, w których robiłem i po kilkadziesiąt km, gdzie po dojechaniu na miejsce i zejściu z bicykla ociekałem niczym po bliskim spotkaniu z zawartością kubła wody, to to był ledwie kapuśniaczek. Albo i nawet nie.
Przez jakiś odcinek pomykałem DW187. Droga bez pobocza, w dodatku wielce niemały ruch, gdyż wiedzie ona w stronę zachodzącego słońca i ludzie pędząc nią skracają sobie przez Pniewy dojazd do DK24, tudzież innej DK92. Przez większość odcinka była DDR, jednakże jakieś 2km pędziłem po asfalcie wśród automobili. Na szczęście mój odblaskowy pas policyjny oraz konkretna lampka w tyle dają radę i widać me jestestwo naprawdę z daleka, choć było już ciemno.
Jutro prawdopodobnie odpuszczę dwukołowca. Muszę załatwić po pracy kilka drobnostek, więc może być już za późno po powrocie. No i może mi się już zwyczajnie nie chcieć. Poza tym mam pewne plany związane z sobotą i chciałbym przed nią lekko odsapnąć. Wszak nie jeździłem w zasadzie przez 1,5 roku, a więc dopiero nabieram formy. :)
Może jutro dla odmiany skoczę na jakiś basenik.
Kategoria 0-49,99, Takie tam kręcenie, Wiatry Niespokojne, Wiejskie tereny, Deszczowo, Łańcuch_B1
- DST 36.95km
- Czas 02:04
- VAVG 17.88km/h
- VMAX 33.41km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Po ciemku z dupowatym oświetleniem
Środa, 14 stycznia 2015 · dodano: 15.01.2015 | Komentarze 0
Wróciłem dziś z pracy później, niż wczoraj, a dodatkowo musiałem jeszcze załatwić pewną rzecz.
To spowodowało, że gdy wyruszałem było już szaro, a po chwili zrobiło się ciemno jak w tylnej części ciała u afropolaka. Dlatego dziś nie będzie niestety zdjęć. No chyba, że lubicie czarne prostokąty. Jeśli tak, to zaraz na szybko coś namaluję w Paincie. ;)
Oczekuję wciąż na kilka akcesoriów, które zamówiłem w ostatni piątek do mojego Byczka. W tym na lampkę. Wg zapewnień sklepu przesyłka powinna dotrzeć do piątku, a więc są szanse na weekendowe testy, czego niezmiernie nie mogę się doczekać. Testy oczywiście odpowiednio udokumentuję zdjęciowo.
Dziś jechało mi się tak sobie z powodu kiepskiego oświetlenia. Obecnie składa się na nie lampka, która może i była nie najgorsza gdy ją kupowałem, ale to było jakieś 5 lat temu. Toż to przecie prehistoria w tej dziedzinie. Ponadto oprócz niej i tak odpalałem zawsze tradycyjną lampkę na "dymano", coby zwiększyć snop światła i zróżnicować kąt jego padania, co jest szczególnie przydatne podczas jazdy po wertepach. Ale to było w poprzednim rowerku. W Byczku nie mam dymana, a więc się "nida".
Teraz dodatkowo zakładam czołówkę kupioną w zeszłym roku specjalnie na wypad w góry. Czołówka całkiem przednie i przyzwoicie sobie radzi, gdyż ma diodę o mocy 7W i soczewkę z regulowaną ogniskową. Jednakże jest jeden warunek - muszą być w niej świeże baterie. Obecny zestaw siedzi w niej od zeszłych wakacji, przeto wczoraj stwierdziłem, że czas już na manewr wymiany. Jedyne co widzę dzięki mojemu zestawowi reflektorów to to, czy jadę po drodze czy po polu. A do tego to mi w sumie lampki są niepotrzebne, gdyż odczuję to na siodełku. :)
Dodatkowo oprócz kiepskich światełek podczas jazdy na pięknej DDR wzdłuż DW187 pomiędzy Gałowem a Szamotułami zostałem oślepiony przez jadące z naprzeciwka auta, przez co prawie skończyła mi się droga. Znaczy ona skręciła, a ja o mały włos pojechałbym prosto komponując się pięknie z rowem. Wyrobiłem na centymetry...
Niestety - muszę poprawić tylną przerzutkę. Po wczorajszej glebie na wyższych przełożeniach chodzi nieprecyzyjnie i raz po raz przeskakuje. :( Będę musiał kupić osłonę na wózek, coby na przyszłość uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji.
Kategoria Takie tam kręcenie, Wiejskie tereny, Wiosennie, 0-49,99, Łańcuch_B1
- DST 32.00km
- Czas 02:30
- VAVG 12.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Przez łąki i knieje.
Wtorek, 13 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 0
Po ostatnich huraganach i wymuszoną przez nie przerwą w jeżdżeniu w końcu nastała piękna pogoda. Będąc w pracy serce mi się kroiło widząc, jaką piękną wiosnę mamy tej zimy. Bezchmurne, słoneczne niebo, temperatura w ciągu dnia przekraczająca 10 st. C, Prawie bezwietrzna pogoda. Normalnie żal nie kręcić. Dlatego gdy urwałem się z pracy, od razu pędziłem do domu, żeby zdążyć wyjść póki słońce nie poszło spać. Zdążyłem. :)
Dziś niestety nie będzie dużo zdjęć, ponieważ po pewnym czasie się ściemniło, więc telefon i jego aparat stał się nieprzydatny. Niemniej coś tam mi się udało uchwycić.
I tak - przejeżdżając przez Objezierze i jego okolicę bardzo malowniczą z racji zbiorników wodnych i Doliny Samicy można znaleźć tablicę informacyjną na temat gatunków ptaków zamieszkujących tęże dolinę:

W Baborowie natomiast natknąłem się na figurkę Św Floriana znajdującą się na budynku O.S.P. Jak się okazuje, święty ten jest patronem strażaków. Jego figurkę można znaleźć na prawie każdej remizie:

Niestety - podczas robienia tego zdjęcia zaistniała dość nieprzyjemna sytuacja. Byczek pod wpływem nagłego i nieoczekiwanego podmuchu wiatru zaliczył glebę. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że poleciał na prawą stronę. Jak się później okazało, na skutek upadku wygiął się wózek przerzutki. Zorientowałem się kilka km później, gdy jadąc polną drogą po wjechaniu w błoto wbiłem przerzutkę na największe kółko. Usłyszałem, że gdzieś coś mi stuka o szprychy. A to wygięty wózek o nie haczył. :(
Zaliczyłem więc nieplanowany, obowiązkowy postój. Udało mi się trochę odgiąć zbója i już jest prawie OK. Mogę wrzucać na najniższy bieg i pokonywać błotniste drogi.
Podczas przejeżdżania przez Górkę dostrzegłem inną kapliczkę. Jakże inną od dotychczas spotykanych. W zasadzie to skojarzyła mi się ona z betonowym klocem:

Niechybnie pamiątka po PRLu.
Podczas jazdy znalazłem również nieśmiało skrywającą się w Popowie między świerkami inną kapliczkę. Ta już miała bardziej klasyczną i tradycyjną formę:

Niestety - później już się ściemniło i musiałem przywdziać mój policyjny pas odblaskowy i włączyć oświetlenie mego bicykla. I choć znalazłem kilka ciekawych obiektów wartych utrwalenia, to niestety nie było warunków ku temu, aby utrwalenia tego dokonać. Widać - muszę trasę powtórzyć za dnia. :)
Kategoria Takie tam kręcenie, Wiejskie tereny, Wiosennie, 0-49,99, Łańcuch_B1
- DST 42.00km
- Czas 03:05
- VAVG 13.62km/h
- Temperatura -4.0°C
- Sprzęt Byczek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bujanko
Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 0
Początek roku sprzyja kręceniu. Jak nie łikent noworoczny, to tzw. dzień trzech mędrców.
Ponadto wreszcie przestało wiać. Do tego delikatne zaśnieżenie, lekki mróz i bujanko jak ta lala. Rower jechał praktycznie sam. Ja tylko pedałowałem. A i na zamarzniętych kałużach można się z deka powygłupiać.
Podczas bujanka udało mi się uwiecznić na fotkach (a jakże) kilka ciekawych obiektów. Dziś dla odmiany nie będzie ani jednego krzyża, czy innej kapliczki. Będą za to dwa inne zabytki. ;)
Pierwszym z nich jest pała cyk umiejscowiony w uroczym parku zawierającym stare drzewa i dwa stawy. Znajduje się on w Gałowie. I choć park nie należy do wielkich, to ma jakiś swój urok.

Innym ciekawym miejscem, do którego lubię raz po raz wracać jest zbiornik retencyjny Radzyny i umiejscowiona na nim zapora. Nie wiem, dlaczego tak go lubię. Pewnie dlatego, że ogólnie lubię zbiorniki wodne oraz obiekty hydrotechniczne. :)

I tablica informacyjna:

Mam nadzieję, że coś tam uda się odczytać, bo szkoda mi trochę miejsca na to, aby wrzucać duże fotki. Wszak do końca miesiąca zostało jeszcze trochę czasu. ;)
Podczas przejeżdżania przez Baborówko obok słynnego hipodromu natknąłem się na koniki hasające sobie po wybiegu:

Bestyje gdy tylko zobaczyły jakiegoś rowerzystę zatrzymującego się przy ogrodzeniu, od razu śpiesznie się przybliżyły w celu umożliwienia wykonania sesji zdjęciowej.

Jeden był nawet na tyle odważny, że nadstawiał się wręcz do pieszczot:

Pocieszne stworzonko. :)
A oto drugi i ostatni zabytek na dziś, a zarazem końcówka wycieczki. Zabytkiem tym jest relikt epoki minionej w postaci dworca kolejowego w rzeczonym Baborówku:

Cytując pana Adama Słodowego (który - na marginesie - w zeszłym miesiącu skończył 92 lata):
Na tym kończę i do zobaczenia. :)
Kategoria Takie tam kręcenie, Trochę zimno, Wiejskie tereny, 0-49,99, Łańcuch_B1
- DST 38.00km
- Czas 03:00
- VAVG 12.67km/h
- Temperatura 0.0°C
- Sprzęt Planetka
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerek po okolicy.
Niedziela, 4 stycznia 2015 · dodano: 14.01.2015 | Komentarze 0
Korzystając z kończącego się, pierwszego noworocznego weekendu wybrałem się na mały spacerek. Tego dnia pogoda dopisała nieco lepiej, niż dnia poprzedniego. Wicher nie dmuchał tak bardzo i choć temperatura była w okolicach zera, to z racji przyjemnie świecącego słoneczka oraz delikatnego przyprószenia krajobrazu białym puchem od razu przyjemniej się jechało.

Niestety nie obyło się bez nieprzyjemnego incydentu. Podczas przeprawy przez przeszkodę terenową o podwyższonej wilgotności zgubiłem licznik. :( Zorientowałem po przejechaniu ok. 200m w trawie. Na szczęście intuicja mnie nie zawiodła i po powrocie do miejsca przeprawy znalazłem uciekiniera. Niby nic wielkiego - zwykły marketowy licznik kupiony kilka ładnych lat temu, ale mimo to byłoby mi go szkoda. Dobrze, że się znalazł. Oto miejsce wspomnianego incydentu:

Przejeżdżając przez wioskę Witoldzin natknąłem się na taki oto krzyż:

Zastanawiałem się, po co została na nim umieszczona wygięta piła i co ma ona symbolizować...
Innym ciekawym okazem był krzyż z belek stojący w środku lasu. Wyglądał trochę, jakby był zrobiony z... podkładów kolejowych:

Sądząc po tym, jak opaski wpiły się w pień drzewa, został tam chyba postawiony sporo lat temu.
W Myszkowie natomiast natknąłem się na figurkę Pasterza stojącą w pewnym oddaleniu od głównej drogi asfaltowej:

Wycieczkę uważam za udaną. :)
Kategoria Takie tam kręcenie, Trochę zimno, Wiejskie tereny, 0-49,99
- DST 31.00km
- Czas 02:30
- VAVG 12.40km/h
- Temperatura 4.0°C
- Sprzęt Planetka
- Aktywność Jazda na rowerze
Małe kółeczko.
Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 2
Pierwsza wycieczka w nowym roku.
Trzeba w końcu rozruszać stare gnaty po długiej przerwie w jeżdżeniu i szykować się do sezonu, w którym liczę na zrobienie 200 km.
Do tej pory mój rekord wynosił niecałe 150 km i to na starym rowerze, a więc poprzeczka raczej niewygórowana.
Po drodze wykonałem kilka fotek (a jakże). Jako, że na zadupiu najczęściej natknąć się można na wszelakie obiekty kultu religijnego, to i zdjęcia takowych często będą gościć w mych wpisach. Podtekstów jednakowoż doszukiwać się nie należy. Ot - zwykłe dodanie kolorów i ilustracji do wycieczki. Wszak o zdjęcie krowy na polu o tej porze roku trudno.
I tak oto - jeden z przystanków wymusił na mnie drewniany krzyżyk w Sepnie:

W tle charakterystyczny element wiejskiego pejzażu w postaci malowniczej chaty krytej eternitem.
Jako, że pierwszy raz jeżdżę w zimie (o ile można to nazwać zimą), to wyjazd traktuję po części jako wyczucie stroju adekwatnego do warunków. Z jednej strony coby nie zmarznąć (choć nie należę zdecydowanie do zmarzlaków - wręcz przeciwnie - prawie zawsze jest mi gorąco), a z drugiej (i to ważniejsze), ażeby się nie zgrzać i nie spocić co wiadomo, do czego mogłoby doprowadzić. I tak - o ile w korpus było mi ciut za ciepło, o tyle stopy lekko mi zmarzły mimo ciepłych butów treningowych i dwóch par skarpetek. W nogi za to było ok - spodnie oraz bielizna termoaktywna z pełnymi nogawkami były dobrym wyborem. A wiadomo - nogi najważniejsze. Zimne mięśnie (w szczególności ich głębokie partie) + wysiłek = nieprzyjemne kontuzje.
Innym razem przystanąłem sobie w Przecławiu, aby uwiecznić dość awangardowy krzyż w nieco innym wykonaniu. Nie dość, że ze zbrojonego betonu, to jego proporcje są dość... ciekawe. Żeby nie rzec, dyskusyjne. Miłego przewijania ekranu. ;)

Aura zdecydowanie jesienna, jak na tegoroczną zimę. 4 st. w plusie i wicher niespokojny. Z racji, że wycieczka nie miała charakteru liniowego, to raz doświadczałem wmordęwinda, innym razem skokuwbok, po chwili z ukosa, żeby za moment dostać kopa w zad (no z wiatrem od tylca to akurat dobrze mi się śmiga). ;)
W Zielątkowie dla odmiany natknąłem się na... krzyż! A jakże!. :)

Ale nie tylko. Była też kamienna grota zamieszkana przez pewną dzieciatą dziewicę:

Był też kamień, ustawiony w hołdzie dzielnym strażakom z OSP w Zielątkowie, którzy polegli w II Wojnie Światowej. Chwała im!

I zbliżenie na tablicę:

Na tę samą dziewicę natknąłem się też w Żydowie, jak stała sobie na jakiejś kolumnie:

Wycieczka ogólnie rzecz biorąc była ciekawa pomimo nieprzyjemnego wiatru.
Jazda zimą nawet mi się podoba pomimo konieczności ubierania się cieplej, niż latem.
Niebawem wpis z kolejnego wypadu. :)
Kategoria Trochę zimno, Takie tam kręcenie, Wiejskie tereny, Wiatry Niespokojne, 0-49,99